Saturday, August 15, 2015

I co to zmieni? Oczywiście, że nic.

Autor bloga Pochodne Kofeiny zastanawiał się jakiś czas temu na Facebooku czemu ludzie często zakładają, że to, co robią musi coś zmieniać, czemu nawołują go do tego, żeby więcej "walczył" albo kwestionują jego (i innych) działalność zarzucając mu niską skuteczność ideologiczną. To ciekawy punkt wyjścia do refleksji nad kompleksem mesjasza oraz wybujałym przekonaniu o własnej wyjątkowości oraz potędze swojego wpływu, z którym każdy człowiek w jakimś stopniu i z różnymi efektami się zmaga. 
Można się kłócić, że taka ludzka natura i nie ma co kombinować, można obwiniać system edukacji i wychowanie oparte na zewnętrznej motywacji, albo zwalać na szkodliwą literaturę promującą megalomanię i efekty bez poświęceń i wysiłku. Niezależnie od przyczyn powszechny jest problem, że nikomu nic się nie chce, jeśli praca nie przyniesie jakichś nadzwyczajnych efektów, chwały i zmiany w świecie. Każde zabarwione przekonaniami zdjęcie musi spełniać rolę w uświadamianiu społeczeństwa (to nie laska z nadwagą na wakacjach, to odważny głos w debacie o standardach piękna!), każda publikacja ma, niczym w wyobrażeniach niektórych teologów, bezpośrednio wpływać na przechylanie szali w walce dobra i zła o Ziemię i ludzkość.
Jasne, szczytnym zamiarem jest pragnąć się przysłużyć sprawie, w którą się wierzy. Ale nie zmienia to faktu, że wpływ zdecydowanej większości jednostek jest znacznie mniejszy i mniej trwały niż sądzą. I nie ma w tym nic złego. Tak samo jest z życiem. Nawet ludzie, którzy kpią z mrzonek o różnych formach zaświatów oswajają lęk przed przemijaniem snami o posągach trwalszych niż ze spiżu. Gdyby wszyscy założyli, że i tak nie ma sensu się starać, bo wszystko ma tak małe znaczenie w perspektywie wieczności i kosmosu, nic nigdy by się nie zdarzyło, a przecież jedną z podstawowych cech człowieczeństwa jest nietrwałość oraz jednocześnie chęć przetrwania, tworzenia, komplikowania, dociekania i okłamywania samych siebie.
Dlatego, paradoksalnie, uświadomienie sobie swojej małości nie powinno powstrzymywać wysiłków i kreatywności. Za to mogłoby to powstrzymać ludzi przed podcinaniem sobie i innym skrzydeł w pogoni za marzeniami o zmianie i własnej wizji świata.
Upolitycznione publikacje zwykle nikogo nie nawrócą, ale poszerzą punkt widzenia ludzi, którzy zamiast tylko krzyczeć hasła chcą też coś wiedzieć. Zdjęcia osób niespełniających standardowych kryteriów piękna nie zmienią przekonań osób, którzy patrzą na bliźnich jak na kawałek mięsa, ale może pomogą ludziom podobnym do tych ze zdjęć poczuć się pewniej w przestrzeni publicznej.
Wygląda na to, że wszyscy traktujemy się zbyt poważnie.

No comments:

Post a Comment