Friday, October 30, 2015

Najpiękniejsze słowo na świecie: zakupy ; )

Z zasady pogardzam spiskowymi teoriami tłumaczącymi wszystko co robią ludzie, zwłaszcza w formie trendów. Ludzie są zwierzątkami stadnymi i często sami z siebie organizują sobie różnego rodzaju masowe i zaraźliwe rozrywki. Kiedy jednak przychodzi do nakręcania kultu zakupów zaczynam się trochę łamać w mojej niewierze. Tutaj naprawdę trend bardzo bezpośrednio przekłada się na interesy konkretnego przemysłu, do tego po prostu sprawa wydaje mi się wyjątkowo ponura (aha, koniec z racjonalnością).
NO BO JAK MOŻNA wytłumaczyć, w świecie pełnym tańszych i zdecydowanie ciekawszych sposobów spędzania czasu/relaksu, że miliony kobiet nie tylko twierdzą, że najlepszym z nich jest kupowanie rzeczy, ale do tego uważają, że to zupełnie spoko? Tak, mam problem z uznaniem shoppingu za pełnowartościowe hobby czy pasję. Sorry. Kupowanie rzeczy jest czynnością służącą mieniu rzeczy, czyli jest środkiem, a nie celem. Wiadomo, może być przyjemne, ale jeśli staje się celem samym w sobie mamy do czynienia z tym, co różni zdrowe zainteresowanie jedzeniem, które się spożywa od bulimii. 
Niegustowny merchandising gloryfikujący kupowanie dla kupowania jest częścią problemu.
Kasiu. Nie.
Raz, że brzydki, dwa, że albo bagatelizuje realny problem ofiary szopaholizmu, bo robi sobie heheszki z jej uzależnienia ("zakupy są tańsze niż terapia"), albo w kiepskim guście bagatelizuje uzależnienia jako takie, zrównując je po prostu z nieco tylko niepokojącą ekscytacją towarzyszącą kupowaniu (jeśli nosicielka nie ma problemu, tylko po prostu brakuje jej lepszych zainteresowań).
Oczywiście zabrzmię jak potworna feminazi, ale do tego irytuje mnie jak bardzo to wszystko infantylizuje kobiety. Każdy musi zakładać, że każda kobieta KOCHA zakupy, centrum, ekhem, galeria handlowa to jej Mekka (można tak jeszcze mówić?) i wydawanie pieniędzy swojego faceta to jej wymarzone zajęcie. Nienawidzę być z góry traktowana jak idiotka, która zapewne nie jest zainteresowana rozmowami na poważne tematy, ale puszczona luzem wśród sklepów wyda okrzyk bojowy i wyłącznie tak osiągnie maksymalną stymulację intelektualną. Kto utrwala tak szowinistyczną wizję kobiety? Kobiety. Oto, co Charliza napisała w swojej notce o własnych uzależnieniach, "które pozytywnie nakręcają mnie do działania" (uzależnienia takie fajne):

Każdy z nas ma swoje mniejsze i większe uzależnienia. W wypadku mężczyzn będzie to najprawdopodobniej piłka nożna (oglądanie kolejnych meczy w sobotnie popołudnie) i samochody, zaś jeśli chodzi o nas drogie panie, to pewnie zgodzicie się ze mną, że my ich nie mamy. W końcu do uzależnień nie można zaliczyć zakupu dziesiątej czarnej sukienki, czy dwudziestej pary szpilek.
Jestem kobietką. Lubię zakupy i lubię wino. Zakupy.
Kiedy stwierdziłam, że targetowanie szoperek jako grupy konsumenckiej poszło za daleko?
Kiedy chciałam się napić wina. 





 

Jedyny szoping, w którym będę widziała moje ewentualne dzieci:

 




 Dochodzimy do najgorszego.


Jest tylko jedna rzecz gorsza od infantylizowania kobiet kultem zakupów. Wciskanie go dzieciom, zwłaszcza małym dziewczynkom (ale i na chłopców przyjdzie czas). Ostatnio widziałam niemowlęcą koszulkę, różową z różowym napisem "Born to shop".
Oooo, materializm jest taki słodki.
Gówniane pomysły na życie wkładamy dzieciom do głowy.

Wednesday, October 14, 2015

Jak coś, to husaria

zbytnia znajomość języków obcych u młodego narodowca byłaby podejrzana
Husaria może oczywiście się kojarzyć z nowatorską i skuteczną kawalerią, która zapisała się w historii naszego kraju. Jest dosyć przykre, że wytrwałość domorosłych historyków doprowadziły do powstania drugiego, bardzo intensywnego skojarzenia z tą nazwą. Tą formacją wojskową bowiem z lubością wycierają sobie mordę nacjonaliści, bojówkarze, krzykacze, internetowe dzieci i kibole. Bez zbędnego wnikania w szczegóły powołują się na nieszczęsnych husarzy w każdej kwestii dotyczącej zarówno patriotyzmu, jak pompowania swojego smutnego ego na tle narodowym, ewidentnie z braku innych zasług. 
Wszyscy (tzn. ci prawdziwi, czystokrwiści Polacy) jesteśmy potomkami husarii. Przeciętny gimnazjalista mimo przewlekłego zwolnienia z wuefu i diety opartej na cukrze i roślinnym tłuszczu utwardzanym jest dumnym synem zwycięzców a sam fakt kłapania o tym mordą (ew. jeszcze sypnięcie kasą firmie odzieżowej, patrz niżej) kiedy pojawi się jakikolwiek trudniejszy temat czyni go obrońcą ojczyzny. Coraz więcej etnicznie obcych ludzi mieszka w Polsce? HUSARIA. Podatki podwyższone? Z HUSARII ICH. Mój klub znów płaci karę za to, że z Sebkiem naparzaliśmy racami na stadionie? HUSARIA JUŻ WSKAKUJE NA KONIE.
Bohaterstwo wtedy i dziś.
 
Parcie na odcięcie kuponu od potęgi dawnych kawalerzystów jest tak ciężkie, że samej czasem trudno mi uwierzyć. Kiedy jakaś strona na FB poświęcona ciekawostkom historycznym podała, że tak naprawdę większość Polaków ma w rodowodzie najwyżej właścicieli zagonów z kapustą, które husaria stratowała, bo jednak była to elitarna formacja, posypała się litania obleśnego myślenia życzeniowego. Okazało się, że więcej niż jedna osoba uważała za kojącą koncepcję, że być może jednak husarzy poniewierali nie tylko kapustę a ich hojnie, choć niekoniecznie po dobroci rozsiewane nasienie dało początek całym liniom bękarciej, acz szlachetnej krwi. Tak, cała nadzieja na bohaterską krew w zapylonych w wyniku gwałtu protoplastkach. Czy to nie jest w ogóle jak zlanie się husarzom na grób? Jako pomówienie w każdym razie powinno się liczyć. Oj tam, oj tam, ważne, że bili arabów.