Ok. Mamy to za sobą.
Fanny Burney jest odpowiedzialna za sławny cytat
"podróżowanie rujnuje wszelkie szczęście". Wyraziła w ten sposób żal, gdy po zobaczeniu różnych miejsc na świecie te, które znała
zaczęły wydawać się jej nudne i brzydkie. Nie powiedziałabym, żeby ten argument
przeciwko podróżowaniu miał dużo sensu w Dzisiejszych Czasach. Kiedy Fanny
pojechała do Włoch pod koniec XVIII wieku, nowe miejsca były dla niej naprawdę
nowe. Nie mogła wcześniej widzieć ulic Rzymu w filmie Woody'ego Allena ani
obejrzeć krajobrazów w internecie. Jak już przy tym jesteśmy, nie mogła nawet
zrobić sobie zdjęć na Instagrama, żeby mieć pamiątkę i na dobre znudzić się
tymi obrazkami po powrocie do domu. Mogła tylko porównywać idealizowane
nostalgią wspomnienia z nudzącą ją codziennością.
W Dzisiejszych Czasach wręcz przeciwnie, marzenia o
podróżach są podsycane ich nieustannie powtarzanymi schematami dostępnymi
wszędzie i same podróże siłą rzeczy stają się inscenizacjami takich schematów.
Ale jak to? Ci wszyscy ludzie na Tumbrlrze nie mogą się
mylić, przecież podróż po stolicach europejskich miast musi w jakich sposób
naprawić moje życie, poszerzyć mi horyzonty i uczynić lepszym człowiekiem,
prawda?
Z jednej strony rozumiem tych marzycieli, z drugiej irytuje
mnie hajp i dopisywanie transcendentalnych wartości przeleceniu z miejsca A do
miejsca B, pokręceniu się po okolicy i obejrzeniu na własne oczy budynków,
które miliard osób zdążyło już
sfotografować o tak:
Dochodzi do tego jeszcze jakieś irracjonalne przekonanie że tubylcy, czy należący do zapomnianego plemienia w Himalajach, czy też łażący po ulicach 20 km od granicy z Polską, są ZUPEŁNIE INNYMI FASCYNUJĄCYMI LUDŹMI O MÓJ BOŻE NAWIĄZALIŚMY ZMIENIAJĄCY ŻYCIE I PERSPEKTYWĘ KONTAKT PODCZAS KTÓREGO ON POWIEDZIAŁ ŻE PRACUJE NA KASIE W MARKECIE A JA ZAPOMNIAŁEM JAK SIĘ MÓWI NA MÓJ KIERUNEK STUDIÓW WIĘC TYLKO PRZYJAŹNIE KIWAŁEM GŁOWĄ.
Chciałabym w tym miejscu oddać głos pewnej osobie, która miała bardzo stanowcze stanowisko w tej sprawie. Ralph W. Emerson, wielki amerykański myśliciel, pisarz, jak również biseksualista, pisał o "przesądzie Podróży, której idolami są Włochy, Anglia i Egipt", nazwał podróżowanie "rajem głupca". "Dusza nie jest podróżniczką", powiadał stary, dobry, zasiedziały w fotelu i zdecydowanie nieprzystosowany społecznie Emerson. Zgadzam się z nim, że podróżując zabierasz swoje kłopoty ze sobą, a nawet jeśli nie, kiedy wrócisz do domu spodziewaj się, że zdążą się za tobą stęsknić.
Myślę, że fajnie musi być sobie zrobić odmianę od rutyny i zobaczyć coś ładnego, zjeść inne jedzenie itd. Jestem po prostu przeciwna myleniu fizycznego przemieszczania się z robieniem kroków naprzód w swoim życiu.
Mam wątpliwości na tle wręcz etycznym wobec całej tej propagandy "Twoje życie nie będzie kompletne jeśli nie zwiedzisz świata". Cóż, myślę, że to co człowiek robi, myśli i czuje całe swoje życie definiuje go jednak bardziej niż samojebka pod Big Benem.
A tak w ogóle to zawsze zapomnę spakować coś bardzo ważnego, sam proces przemieszczania się jest zwykle nudny i męczący, a niewygody i wydatki związane z byciem gdzieś indziej zwykle okazują się wprost proporcjonalne do rozdmuchanych oczekiwań, które napędza cały ten Tumbrlowy hajp.