Saturday, August 20, 2016

"To nie hejt, to służba społeczeństwu."

Witam w małym update poście, poprzedzonym długim ogólnym fuj wobec opinii w internecie (oraz oczywiście pasmem rewelacyjnych sukcesów, które uniemożliwiały mi pisanie). Uderzyło mnie zmęczenie materiału. Nawet nie zniechęcenie i poczucie bezradności. Po prostu niektóre rzeczy już zostały powiedziane, jak również pewne etapy zostały osiągnięte. 
Może zacznę tak: jechałam ostatnio tramwajem z mamą z tatuażem DORIAN + data, tatą z "jeb kurwy tęp frajerów" (cytat zapewne niedokładny) na szyi oraz małym Doriankiem, który, zgodnie z ogólnodostępnymi danymi wkrótce miał obchodzić drugie urodziny. Ojciec siedział sobie z synem na kolanach, nad nimi górowały dwie licealistki z gatunku raczej ogarniętych. I prowadziły standardowy dialog o tych wszystkich idiotycznych imionach dla dzieci, wiecie: Brajanki itd. Zastanawiałam się, czy ojciec Doriana w tej sytuacji czuł się bardziej zaatakowany, jeśli imię pociechy mentalnie zaliczył do hejtowanej grupy, czy właśnie połechtany w swej kreatywności. Ta wiedza nigdy nie będzie mi dana. Wiem za to, że mam za sobą wiele zabawnych pogaduszek o Andżelach i Dżesikach. Jakby już za wiele. Z zabawnej pogaduszki zrobił się wczorajszy mem. TOP TEXT: jezu głupi rodzice BOTTOM TEXT: Dżesiki Brajanki. Osoby świadome konwencji (wszyscy) przekazują sobie nawzajem oznakę wzajemnego zrozumienia i można iść dalej z konwersacją. I tak jest z bardzo wieloma rzeczami. "Kościół Katolicki, amrite?" - z głowy.
I to nawet lepiej.
to też etap do przejścia
I tu dochodzimy do etapów. Stwierdzam, że przejście takich etapów jak hejtowanie, dyskutowanie, nabieranie nowych perspektyw, wycofanie się z wielu dyskusji na przerobione na MOM tematy jest w najgorszym razie ewolucją, a nie brakiem konsekwencji. Okej, nie mówię, że skoro hejtowanie Brajanków i wyzywanie ludzi w necie od idiotów jest tak godnym elementem życia jak późniejsze stadia, ale pewnie trudno by było je pominąć. To jak sranie w pieluchy. Ludzie, którzy mają to szczęście żyć w pewnym stopniu konstruktywnie przejawiają takie wzorce przechodzenia nawet sprzecznych ze sobą etapów jako naturalny proces adaptacji lub rozwoju. Zaprzeczenie, gniew i tak dalej - brzmi znajomo? Jest iluzją, że każdy od zawsze był taki czy inny, jest też naiwnością twierdzić, że różne przejścia i zmiany dzieją się z dnia na dzień. Fazy relacji między ludźmi, akceptowanie trudności, radzenie sobie ze zmianą - to wszystko ma etapy. Dlatego ten obrazek może być jednocześnie ironiczny i nieironiczny:
a może potrzebujesz etapu konfliktu, żeby unikać konfliktu?



Zawsze można wziąć sobie ksywkę po kimś ze starożytności i kupić fedorę
   Oczywiście to nie tak, że każdy człowiek wkurwiający innych w internecie, lub po prostu psujący sobie krew dyskusjami z nacjonalistami, które nieuchronnie prowadzą do gróźb gwałtu i wyzywania od feministek, pewnego dnia uzna te czynności za etap podróży, który doprowadził ich gdzieś indziej. Ale potencjalnie by mogło tak być. Dlatego sama coraz mniej chętnie angażuję się w walkę z wiatrakami/nawracanie nawróconych. Mój weterynarz też to poleca. Zdaję sobie sprawę z rozkoszy czytania mojej narracji, jednak jeśli wszystko, co napiszę o szokujących kwestiach może czytających doprowadzić tylko do "tak, tak, wiem" albo do bólu dupy, myślę, że możemy sobie darować ogólne marudzenie na bractwa małych stópek i Korwina. Na świecie jest mnóstwo ciekawych rzeczy do zaobserwowania i nie mam czasu obserwować tego, co już wyobserwowano tak intensywnie, że Greenpeace nie ma się do czego tam przykuwać ORAZ grać w głupie gry na Steamie. Wybór jest oczywisty. 
Na pewno mimo to jest jeszcze o czym pisać, a myślenie wciąż nie boli. A Brajanek to kijowe imię nie.