O bogowie, powiedziałam to.
Uczestniczę w dyskusjach w grupie dla nauczycieli na FB i jest to dla mnie źródło pomysłów, rad oraz, całkiem regularnie, odrazy do człowieczeństwa (tego się nikt nie spodziewał).
Dziś pojawił się temat świątecznych prezentów dla uczniów.
Śmiałam pochwalić moich uczniów, którzy to pamiętają o drobnych, ale przemyślanych prezentach dla mnie. Śmiałam użyć wyrażenia "(...)Da się kochać takich uczniów, którzy pamiętają o końcu roku szkolnego, świętach i przeprowadzce (...)".
Pewien pan postanowił pokazać mi jak niskie są moje pobudki opisując, że kocha uczniów za to, że tulą go gdy widzą, że ma zły dzień i pisząc "lepszego prezentu niż zainteresowanie, obecność i przejęcie nie mogliby mi sprawić".
WIZUALIZACJA
On pracuje w pocie czoła dojeżdżając na korki na starej hulajnodze bez kółka bo nie stać go na tramwaj. Jednak jego serce ogrzewa wdzięczność na pryszczatych twarzach gimnazjalistów, podczas gdy ja tulę do piersi moje dwa śliczne, ale bardzo zimne kieliszki do wina i świeczkę zapachową (inne wyrazy wdzięczności już skonsumowałam) i płaczę w samotności.
KONIEC WIZUALIZACJI
Napisałam, że i tak nie poczułam się paskudną materialistką (choć w sercu łkałam). A on napisał tak naprawdę to samo co wcześniej tylko dodatkowo podkreślił, że to w kontraście do tego co ja napisałam o miłości do swoich uczniów.
Dzięki i gratuluję. Jesteś lepszą istotą ludzką. Oraz potwierdzasz tezę, że nie da się jednocześnie wkładać w coś serca i mieć z tego nawet minimalną korzyść materialną. To przecież oczywiste.
By boska Kiciputek |
PIERWSZY
Zawsze dziwi mnie jak ludzie w Polsce nie doceniają pracy intelektualnej, jak kradną grafiki i zarabiają na koszulkach z nadrukami, jak oczekują, że tłumacze będą pracować za grosze a artyści "do portfolio". Albo obrażają się i usiłują zawstydzać dostawcę usług tego typu mówiąc "a nie obchodzi panią/pana satysfakcja?". Czemu takich rzeczy nie proponuje się kosmetyczce albo budowlańcowi? Bo ich pracy można dotknąć dłonią. Nie widzę innego powodu, a to bardzo smutne, bo świadczy, że społeczeństwo jest skrajnie prymitywne w swoim osądzie tego, co zasługuje na wynagrodzenie. W tym przypadku sam wykonawca takiej czynności może nie sugeruje, że powinno się uczyć za darmo, ale niepotrzebnie przedstawia korzyść materialną (nawet drobną i tak naprawdę polegającą bardziej na "aww, pomyślała", a nie na "ha! mój majątek wzrasta!") w opozycji z czystymi intencjami.
DRUGI
Pisałam o tym ostatnio w kontekście dzieci. Są takie tematy, które w danych kręgach (bo oczywiście są środowiska gdzie wypada hejtować macierzyństwo, związki itd, ale to też męcząca konwencja) są świętymi krowami i nie wypada nawet delikatnie nie tyle podważać ich wagi, ale sugerować, że inne rzeczy też mogą być ważne. Więc jeśli piszesz, że obawiasz się, że macierzyństwo pozbawi cię TWOJEJ pasji życiowej albo satysfakcji z TWOJEGO związku jesteś zamachowcem na wszystko co święte na całym świecie. Robi się to o tyle żenujące, że czasami mamy do czynienia z tak jawną hipokryzją, że odrzuca mnie ona bardziej niż jakiś pojedynczy przejaw egoizmu czy materializmu u danej osoby. Nie wolno powiedzieć, że robi komuś różnicę wygląd potencjalnego partera albo jego zawód, nawet jeśli to dosyć oczywiste, że te informacje najbardziej interesują wszystkich na początku znajomości. Tak samo jest z zarabianiem na rzeczach tak niematerialnych. Jeśli uczysz to pewnie jesteś, tego, humanistą, a humaniści nie potrafią mieć pieniędzy, prawda (chociaż na chleb fajnie mieć, zdarza mi się i polecam)? Trochę to dziwne w kraju z tak długą tradycją płacenia za usługi tak ezoteryczne jak chrzest czy pogrzeb, ale możliwe, że trafienie do nieba to większy konkret niż kompetencja językowa.
Cóż, w każdym razie chcę się jeszcze raz pokajać. Naprawdę lubię ludzi, z którymi współpracuję. Ale lubię też mieć kotu co do miski wsypać.