Friday, November 13, 2015

Ból, zło, krzywda, takie tam

Jestem złym człowiekiem. 
I ty też.
Jesteśmy dość kiepskimi istotami, jeśli zdecydujemy się na jakiś standard moralny, nawet taki najtańszy, bez kanału z reportażami.
Siedzimy na dupach przed kompami i walczymy na fejsie o abstrakcyjne punkty przewagi w dyskusjach na tematy, o których nie mamy pojęcia, dotyczące losów ludzi, którym nie poświęcilibyśmy nawet spojrzenia na ulicy.
Tak, to jest przerażające. Jeśli jednak kogoś przeraża mówienie o świecie, w którym żyje, powinien nie wyłazić z bąbla złudzeń, w którym żyje.
Mówi się (ale nie za głośno, bo głośno słychać, że nas pomordujo, zgwałco i okradno, i tylko to się liczy, pęd na oślep w ucieczce przed strachem, po głowach ludzi, którzy też tego próbowali) o banalności zła. Zło trafia na memy. Zło jest tematem, w który się angażujemy między kliknięciem lajka kafejce z kawą z fair trade a kliknięcie "maybe" na wydarzeniu koncertu undergroundowego zespołu, który porusza ważne problemy. Zło jest czymś, co dzieje się gdzie indziej, ale lęk przed złem tutaj usprawiedliwia nas z najbardziej egoistycznych opinii. 
I oto nasze piekiełko, nasza mdląca i gorzko-słodko mała porcja tragedii. Jesteśmy skazani na dramat bezradności. Możemy wysłać stówę na koce albo wypełnić ankietę dla wolontariatu i cierpieć, że to wszystko, co możemy, zdając sobie sprawę, jak nasza niemoc jest niczym przy cierpieniu innych. To jest ból, który boli mieć, ale chyba bardziej boli nie mieć, ale i tak sam fakt istnienia tego problemu jest żenujący. Pętla narcyzmu nierozerwalnie związanego ze współczuciem, które nic nie zmieni, a żal, że nic nie zmieni jest jednocześnie konieczny i nie na miejscu.
Paryżu, krwawiąca Syrio, wszystkie szlaki, gdzie ludzie giną po drodze, bez dokumentów, które jak się czasem pocieszamy, zniszczyli sami, bez tożsamości - cierpimy z wami. I nie powinniśmy, w naszych ciepłych mieszkaniach na kredyt we frankach, w krajach, które dawno nie widziały wojny, ale od dziesięcioleci narzekaliśmy na swój podły los. Rozdzieramy szaty i marzymy, że to wszystko pozostało waszym problemem.

Sunday, November 1, 2015

Czyje w końcu są te fotki?

Zacznijmy od tego, że media społecznościowe nie są obowiązkowe i nie chcę tu rozdzierać szat jakie życie jest ciężkie i jak to jestem zmuszona uczestniczyć w czymś, co mnie tak krzywdzi. Bo nie jestem, Facebook mi się przydaje, staram się być na nim wierna swoim przekonaniom, co nie przeszkadza mi widzieć co jest z nim nie tak. 
Mamy zawsze czujne bractwo ludzi, którzy czują się pokrzywdzeni wrzucanymi przez swoich znajomych fotkami psów/dzieci/swojej miłości. 
Mamy wojowników, którzy toczą wojny z tym, co ich zdaniem jest złe na świecie (tak, przyznaję się do winy, ale ograniczyłam, pewnie rzucę).
Irytacja treściami innych jest normalna i oczywista, ale wszystko można sobie poblokować/wyłączyć powiadomienia i z głowy. To, co wydaje mi się problematyczne jest, to co sami robimy (lub powstrzymujemy się od robienia) pod wpływem fejsbukowej kultury.
Tja, odkrycie Ameryki - robimy dziwne rzeczy zamartwiając się tym, jakie wrażenie robimy na innych, włącznie z tymi, którzy życiowo nic dla nas nie znaczą i teoretycznie ich opinię powinniśmy mieć głęboko w okrężnicy. Pewnie nawet za czasów rysunków naskalnych ten czy inny osobnik czasem wycierał ze ściany bardzo udany rysunek mamuta w obawie przed mniej zdolnymi kolegami, którzy uznają, że się wywyższa. No więc uprzejmie donoszę, że wciąż jesteśmy na to skazani, ale do tego wytworzyliśmy w sobie opór przed zastosowaniem narzędzi do uwolnienia się od części tego problemu.
Jeśli Ci to pasuje, to spoko. Jeśli nie - czemu się męczysz?

Założę się, że 90% bardziej aktywnych fesbukowo osób od czasu do czasu doświadcza od średniej do poważnej irytacji wywołanej świadomością przepływu informacji między sobą, a osobami, z którymi nie mają tak naprawdę ochoty tymi informacjami się wymieniać. Kiedyś dodałeś kogoś do znajomych, potem zdarzył się kwas, emocjonalne komplikacje, z kogoś nagle wyszedł antyszczepionkowiec albo zaprzyjaźnił się z Twoją koszmarną ex i dobrze wiesz, że każde Twoje zdjęcie zostanie przez nich stosownie omówione. Cóż za impas. Jeśli nie znajdujemy siły, aby mieć na wszystko potężnie wyjebane jesteśmy rozdarci między rozważaniem każdej kolejnej aktywności na fejsie pod kątem emocjonalnych i społecznych kosztów, albo dopuszczeniem się niewyobrażalnego. Facebook umożliwia usunięcie ze znajomych, wyłączenie powiadomień, całkowitą blokadę i kilka innych sposobów decydowania o tym, kto ma dostęp do naszych treści. Bo o dostęp do treści chodzi. Skoro są nasze, nie musimy umożliwiać osobom, które na ich podstawie obrobią nam dupę/będą knuć/wywołają w nas dyskomfort samym faktem, że mają do nich dostęp, zatruwania nam naszej beztroskiej fejsbukowej propagandy sukcesu, kontaktowania się z ludźmi, których faktycznie lubimy i uprawiania heheszków.
Tylko że zakończenie znajomości z kimś, kto zwyczajnie przestał być znajomym, a stał się zbędnym problemem wywołuje nieprzyjemne wrażenie aktu agresji albo przyznania się do przegranej. Co zostało zafriendowane nie może zostać odfriendowane.

POWIADASZ ŻE MASZ NOWY SAMOCHÓD? I WRZUCASZ GO PO TYM JAK SIĘ POŻALIŁAM ŻE STRACIŁAM PRACĘ? I LAJKUJE TO NASZA WSPÓLNA ZNAJOMA PRZY KTÓREJ MAM KOMPLEKSY? WRZUCĘ PASYWNO-AGRESYWNY TEKST O TYM ŻE PIENIĄDZE SZCZĘŚCIA NIE DAJĄ I W OGÓLE ZEN TY CHUJU

Nie musisz sobie tego robić.

TAK? TAK, TY KURWO? POJECHAŁAŚ NA HAWAJE Z MOIM BYŁYM? MYŚLISZ, ŻE MNIE TO RUSZA? A MASZ, WŁAŚNIE PIJĘ DRINKI Z GOŚCIEM, KTÓRY DAŁ CI KOSZA NA PIERWSZYM ROKU

Dorosłość, dojrzałe uczestnictwo w życiu towarzyskim. Gratulacje.

NO TAK, NIE LUBISZ IMPREZOWAĆ IDŹCIE BEZE MNIE A TERAZ SZMATO BALUJESZ. CO JEST, NOWI ZNAJOMI JEDNAK FAJNIEJSI NIŻ DAWNA EKIPA I ODDAJ KASĘ CO MI WISISZ. SPOKO DAM LAJKA PRZECIEŻ OD GIMBAZY SIĘ PRZYJAŹNILIŚMY. I CO TERAZ GŁUPIO CI BURAKU
Nienawidzę was, dlatego czytam wszystko, co napiszecie

Tak, usunęłam ze znajomych osoby, z którymi z najróżniejszych powodów nie będę już otrzymywać kontaktów i dalsza fejsowa znajomość mogłaby doprowadzić tylko do głupich procesów myślowych powyższego typu, a to wszystko w imię dojrzałego zachowania, bo tylko impulsywne nastolatki usuwają z fejsa. Sorry, not sorry. Jeśli mogę się przejmować co o mnie myśli 340 osób, które bardzo lubię, lubię lub toleruję zamiast przejmowania się tym, co myślą o mnie 372 osoby, z których 32 są w moim życiu już tylko po to, aby wszystkim było przykro, to idę na tę pierwszą opcję.