Friday, August 29, 2014

Powiedz mi swoją płeć, a powiem ci kim jesteś


Dramat stary jak życie na ziemi. Przed rozpoczęciem kopulacji sprawdzamy, czy potencjalny partner jest płci przeciwnej, bo inaczej z przekazania genów nici. Potem zaczyna nas interesować płeć noworodka, bo od tego zależy co będzie z rodzinnym majątkiem.
Ta sprawa:
Te i wiele innych sytuacji zmuszało człowieka do upewniania się jakiej płci jest osoba, z którą mamy do czynienia. Jest to też wzbudzający emocje sport uprawiany dziś często zupełnie bez powodu. No bo i co zmienia w twoim życiu płeć osoby kierującej tramwajem, mijającej cię na ulicy, w wózku spotkanej w parku kobiety?


Sport jak sport.

Namiętnie uprawiają go zwłaszcza bardzo męscy mężczyźni, którzy muszą na każdym kroku przypominać wszystkim, że są bardziej męscy niż ci np. w rurkach i nikt nigdy nie miał wątpliwości czy oni sami są płci męskiej, więc hej, to już jakieś życiowe osiągnięcie!

Oto pytania, na które każdy kto przeżywa istnienie mężczyzn noszących wąskie spodnie mógłby sobie z ciekawości odpowiedzieć. Taka psychozabawa.

1. Czy wiesz, że szerokość nogawki nie ma bezpośredniego przełożenia na inne wymiary spodni? W przeciwnym razie twoja stara też by nigdy nie założyła niczego oprócz dresu ortalionowego.

2. Skoro rurkowce są takie obrzydliwe dla płci przeciwnej z czym jeszcze macie problem? Czemu zależy wam tak na towarzystwie (i konkurencji) męskich mężczyzn gdzie się nie ruszycie?

3. Czemu rozróżnianie płci obcych nieletnich jest dla ciebie tak istotne? (Dotyczy darcia szat nad ubiorem gimbazy) Czy masz coś do powiedzenia rodzicom takiego dzieciaka? Albo prokuratorowi?

4. Czy wiesz, że na świecie (i twojej ośce) są większe problemy niż ludzki upór, żeby nosić zróżnicowane ubrania?

Coś mi mówi, że ktoś nie znalazł spodni innych niż dres ortalionowy w swoim rozmiarze. Rozumiem frustrację.
XI Nie będziesz nosił lycry nadaremno
Bawi mnie to. Jak w szkole trzeba nosić mundurek/podciągnąć gacie to w płacz. Ale koncepcja narzucania sobie zasad w ubiorze "bo ja tak mówię" nagle jest podstawą przetrwania.

Ze świata celebrytów: Donatan wciąż nie może się pogodzić, że jego prawdziwe słowiańskie i stuprocentowo kobiece kobiety nie powaliły Europy na kolana.

Współczuję. 

KONKLUZJA (tak jakby)

Cały dramat o ginące rozgraniczenie między płciami jest absurdalne. To połączenie marudzenia typu "za moich czasów" i gloryfikacji starych dobrych czasów z jakąś żałosną próbą poczucia się lepiej (bom obrońca "normalności", czymkolwiek jest i bom prawdziwy facet/baba). Męskość i kobiecość wyglądała różnie na przestrzeni wieków a teraz niby zaciera się między nimi różnica. I co się przez to takiego dzieje? Faceci, którzy w weekendy spotykają się z kolegami na mecz w telewizji i tuczące przekąski chcą powstrzymać śmierć dawnych wartości? No i zapominamy, że tylko na Frondzie wszystko jest czarno-białe. Mój chłopak układa włosy 3 razy dłużej niż ja, ale to ja swoje myję 5 razy dłużej i używam wszelkich dziwacznych odżywek z wyciągiem z opuszków wiewiórki (kiedy akurat nie morduję mężczyzn/nienarodzonych ofc). On jest za kobiecy? Ja jestem za męska? Co nasze zabiegi na włosach mówią o nas i czy to znaczy, że tak naprawdę nasz związek jest homoseksualny (że on lubi facetów a ja technicznie jestem facetem albo na odwrót)? Trochę się cykam, ale z drugiej strony podobno jest na to jakaś promocja.


Wednesday, August 27, 2014

Koty znów ratują internety

Wpadłam na pomysł, który mógłby przywrócić pokój i równowagę (lol nope), albo przynajmniej odrobinę zdrowego rozsądku w komentarzach w internecie. Po miesiącach wnikliwych analiz stwierdzam, że oprócz totalnego skretynienia, bycia złym człowiekiem i posiadania nieuleczalnie spierdolonych poglądów, ludzie piszący komentarze popełniają jeszcze jeden niezwykle irytujący grzech: nie oglądają klipu/nie czytają artykułu przed pisaniem (i najczęściej po też nie). Ta zaraza uderza ze strony każdej opcji światopoglądowej i może dotyczyć w tak samo irytujący sposób i poważnych, i błahych spraw. Jest to też niezwykle intrygującym fenomenem, gdyż gdy próbuję go wyjaśnić dramatycznie skróconym okresem skupienia ludzi w internecie, wciąż nie znajduję wyjaśnienia czemu ktoś, kto nie jest w stanie przeczytać 500 słów/obejrzeć 5 minut ma czas i chęci pisać często długie komentarze i jeszcze czasem czekać na odpowiedzi.

Przykład 1 (błahy)
Laska na swoim blogu pisze o warsztatach, na których była. Podaje wszelkie detale. W komentarzach ludzie mnożą pytania "gdzie się odbyły?" "ile kosztowało?" "kto organizował?" zamiast po prostu poświecić minutę na przeskanowanie tekstu i wyciągnięcie z niego informacji, które widocznie są im potrzebne.

Moja diagnoza: dla tych osób szkoła i praca musi być koszmarem. W sumie życie prywatne też. Poszukiwanie potrzebnych informacji powinno być podstawową umiejętnością nauczaną i wymaganą w szkołach i, bogowie mi świadkami, ta umiejętność jest niezbędna, żeby w ogóle robić cokolwiek konstruktywnego. Gdzie ludzie uczą się takiej bezradności i oczekiwania, że informacje będą im ręcznie podawane wprost do dzióbka?

Przykład 2 (poważny)
Artykuł dotyczący kwestii uszkodzonego płodu, którego nie abortowano w wyniku działań Chazana. Wynika z niego jasno, że po urodzeniu dziecko czeka góra kilka dni życia. W komentarzach roi się od oburzenia "CZY CHAZAN ADOPTUJE TO DZIECKO I BĘDZIE JE LATAMI REHABILITOWAŁ?". Cóż, może osoby zdolne do komentowania w tak bezmyślny sposób mogą uwierzyć, że brak mózgu faktycznie da się LATAMI REHABILITOWAĆ, ale wystarczyłoby dotrzeć do bardzo oczywistego zdania w komentowanym tekście, żeby pozbyć się wątpliwości.

Moja diagnoza: kimkolwiek jesteś, zwłaszcza, jeśli chcesz sprzeciwiać się czemuś, nie bądź ignorantem w tak oczywisty sposób, nie ma szans obronić swoich racji, jeśli wyrażamy je wobec sprawy, której poznaniu nie poświęciliśmy nawet pięciu minut.

DOCIERAMY DO POMYSŁU WŁAŚCIWEGO


A oto moje rewolucyjne rozwiązanie problemu. Za każdym razem, gdy ktoś wrzuca w internety wideo dłuższe niż vine albo tekst dłuższy niż tweet, musi udostępnić graficzne streszczenie materiału dedykowane ignorantom. Streszczenie musi zawierać zdjęcie koteczka, które wyzwoli trochę relaksujących neurostymulantów oraz najwyżej 6 słów określających sposób, w jaki można się do materiału odnieść w komentarzach, jeśli nie jesteśmy w stanie przezeń przebrnąć w normalny sposób.





Wednesday, August 20, 2014

Druga najlepsza rzecz, którą możesz zrobić ustami

Tak ktoś zdefiniował uśmiech i pochwalił się, że jest świadomy istnienia seksu oralnego.
Inni nazywają uśmiech "najlepszym makijażem" albo "najkrótszą drogą do drugiego człowieka".

Ok, uśmiech i reszta kosmetyczki

Poważnie zastanawia mnie czemu ludzie tak się ekscytują czymś tak banalnym do wykonania jak uśmiech.
Dodam może, że naprawdę w tym poście nie mam zamiaru rozwodzić się nad natrętnym nawoływaniem dziewczyn do uśmiechania się na ulicy.
Uśmiech wyraża dobre zamiary, pogodny nastrój, chęć spodobania się komuś itd. Jest oznaką czegoś albo sposobem na coś. Czemu robić z niego taką wartość?

Niezrozumiała rzecz numer 1:
Osoby, zwykle płci żeńskiej, które opisują same siebie jako "(wiecznie) uśmiechnięte". Widziałam to na sekcjach "o mnie" na portalach społecznościowych i blogach, widziałam też w CV (!). Zadziwia mnie zwłaszcza, gdy podają tę cechę przed ciekawością świata, pasjami itd. Albo oznacza to osobę po prostu nudną/tępą, której największym atutem jest zdolność do długotrwałego utrzymania konkretnego wyrazu twarzy, albo czyjąś hierarchią wartości rządzi potrzeba sprawiania wrażenia przyjemnej i niegroźnej (albo oba naraz!).
Właściwie niepokoi mnie wizja osoby WIECZNIE uśmiechniętej. Zdrowi ludzie nie uśmiechają się kiedy się martwią, są zamyślone, ktoś żali im się ze swoich problemów itd. Nie wiem jak to może być zaletą. A ponieważ "zdolna do posiadania adekwatnego wyrazu twarzy", mimo że sugeruje znacznie wyższe kompetencje społeczne, brzmi debilnie, może w ogóle pomińmy sferę mimiki opisując siebie jako istotę ludzką?

Niezrozumiała rzecz numer 2:
Kampanie celujące w zachęcanie ludzi do uśmiechu, często w ramach reklamy jakichś pierdół sugerujących zdrowy styl życia, chętnie podchwytywane przez "pozytywnie zakręcone i wiecznie uśmiechnięte" dobre duszyczki jako "CUDOWNY POMYSŁ !1 : ))"
Okej, uśmiech wyzwala pozytywne reakcje organizmu i inne takie. Tak samo jak masturbacja. Ale naprawdę nie ma potrzeby robić tego bez przerwy (i byłoby to też trochę niewygodne).
WYLUZUJCIE LUDZIE OKEJ MAM SPOKO ŻYCIE I BEZ UŚMIECHU W TEJ AKURAT CHWILI SIĘ NIE POGORSZY A JEŚLI JEDNAK JEST FATALNIE TO MOŻECIE SOBIE TEN UŚMIECH WSADZIĆ W DUPĘ BO TO NIE PROZAC ANI SAMOBÓJSTWO
Chcecie naprawić świat to nakarmcie kogoś głodnego czy coś. Zróbcie coś prawdziwego.

Jasne, wiem z autopsji, że czasem jeden uśmiech poprawia dzień komuś, kto potem jest trochę milszy dla kogoś innego i tak dalej. Ale nie rozumiem, czemu robić z tego cel sam w sobie i źródło boskiej hipisowskiej ekstazy zamiast po prostu dobrze traktować innych.



Friday, August 1, 2014

Strategie, które powinny umrzeć vol. 2

Używanie jednostkowego (własnego) przykładu aby obalić/poprzeć jakąś teorię przy totalnej ignorancji wobec innych aspektów sprawy/problemu i procesów, które do wszystkiego doprowadziły.
Nie zrozumcie mnie źle, jeśli ktoś ma jakiś przykład ze swojego życia do poparcia innych faktów i dowodów - super, zawsze zyskujemy prywatną perspektywę, która dopełnia obrazu. Ale to zupełnie co innego niż strategia: A wcale że nie bo ja...
Naprawdę to jest co innego niż podanie kontrargumentu, to jest egocentryczna próba unieważnienia wszystkiego, co było powiedziane i udowodnione na jakiś temat bo:
Wszyscy się nie znacie, jak gdzieś czytałam że mleko UHT ma konserwanty
Może i lekarze mówią, że nie masz przeciwwskazań do picia mleka, ale ja nie toleruję laktozy i laktoza to trucizna i zabija wszystkich NATYCHMIAST ODRZUCIE NABIAŁ GŁUPCY
A mi poszło na pececie, pamiętam dobrze, na tym szarym
Wiem, mówią, że trzeba czekać, aż się dziecku odbije, ale kuzynka od razu kładła i dziecko żyje


Jak widać na załączonych przykładach, tego typu postawa może być szkodliwa (na przykład dla dziecka w ostatnim), albo tylko irytująca. Bywa gorzej. Stawiamy założenia, że skoro ktoś mówi o problemie, który nas nie dotknął, to nie tylko problem nie istnieje, ale należy uciszyć tych, którzy o nim wspominają.

Jak to kultura gwałtu? Mnie jeszcze nikt nie zgwałcił 
I tu już mamy problem.

A tej pani należy teraz serdecznie pogratulować. Albo była taka mądra (czyt. mądrzejsza od krzywdzonych w związku kobiet) i dobrze wybrała, albo miała kupę szczęścia. Pozazdrościć. (Do tej pory) jej chłopak nie zrobił jej nic złego. I dlatego ona nie potrzebuje feminizmu. Więcej, wrzuca to zdjęcie na stronę, która ma na celu aktywną walkę z feminizmem, a więc to nie jest tylko jej prywatna opinia, do której ma pełne prawo, ona próbuje wpłynąć na sytuację innych. Chwaląc się, że jej chłopak jest spoko gościem, czego feminizm przecież jej nie odbierze. Zakłada, że albo:
A) feministki walczą z powietrzem, bo skoro jej chłopak jest spoko, to i wszyscy inni są spoko,
B) jej się żyje dobrze, więc będzie miała w dupie inne kobiety, po co kombinować.




Kolejny raz za szkodliwymi działaniami w społeczeństwie stoją ignorancja i egocentryzm. Niewiarygodne, ile kreatywnych zastosowań tych pierwiastków ludzie są w stanie wymyślić.


Nie rozumiem po co robiło się w szkole zajęcia wyrównawcze, ja zawsze miałam piątki sama z siebie. I dobrze mi się żyje w moim mieście, to niezbity dowód na to, że wszyscy, którzy żyją gdzie indziej to kretyni.