Thursday, September 10, 2015

Żądamy referendum w sprawie zakazu brzuchomówstwa.

No okej, ja sama żądam. I referendum w tej sprawie byłoby ciężko bez sensu. Ale patrząc po FB obecnie żadnego postulatu czy opinii nie da się formułować  inaczej niż "żądamy referendum w sprawie XY".
Poczytałam sobie ostatnio pewnego bloga o (samotnym) rodzicielstwie. Pisze go dzielna kobieta, która dużo przeszła i szanuję to bardzo. Udało się jej jednak bardziej niż swoimi naprawdę przykrymi perypetiami zadziwić mnie tym, jak zdołała dwoma rodzajami wpisów wywołać we mnie zupełnie odmienne reakcje. 
Posty pisane z jej własnej perspektywy były poruszające i bezpośrednie, ludzkie, emocjonalne. Nie mogłam za to znieść jej postów pisanych w formie "listów" od jej dziecka do nieobecnego ojca. Pomijając kwestię, wzbudzających przynajmniej u mnie silny dyskomfort, prób infantylizacji języka (ale wciąż przypisywania dziecku umysłu i retoryki kogoś co najmniej kilka lat starszego), po prostu czuć, że coś jest w tym nie w porządku. Listy mają wg. autorki cel kiedyś oświecić ojca marnotrawnego co zrobił źle. Wydaje mi się, że mimo, iż taki cel jest zrozumiały, zbyt wysoką ceną za dążenie do niego jest robienie z dziecka lalki na kolanach pasywno-agresywnego brzuchomówcy (bo na przykład dziecku mama kupiła nową kurteczkę a sobie już nie. A co Ty nosisz w chłody, tatusiu?...)



Dziecko Mały Terrorysta
Nie zrozumcie mnie źle, dobra pasywna agresja nie musi być zła (nieskromnie: patrz pierwszy akapit). Ale wyjątkowo mierzi mnie koncept wyrażania jej przez istotę niepotrafiącą samodzielnie się wypowiedzieć, czy to niemowlak, czy płód, czy zwierzę, czy nawet roślina. Jasne, takie praktyki mają długą i momentami nawet udaną historię i tradycję, choćby literacką, ale powiedzmy, że Kochanowski jakoś tam umiał się z tym obchodzić, a zazwyczaj jednak wychodzi z tego lipa.

Zawsze wydawało mi się, że bardziej skłoni człowieka do adopcji bezdomnego kotka rzetelny ale też ciekawie pomyślany komunikat pisany przez kogoś, kogo to zwierzę obchodzi, niż płaczliwa i grająca na emocjach "wypowiedź" Pana Pchlarza, który szuka dobrego domku, bo miał kiedyś kochanego pana, ale on chciał wyjechać na wakacje i Pan Pchlarz wylądował pod mostem, bo pewnie coś się panu pomyliło (panu Pana Pchlarza, nie Panu Pchlarzowi) i zapomniał gdzie go zostawił.
Raz, że powinno się podejmować takie decyzje nie pod wpływem chwilowego poczucia winy/rozrzewnienia własną dobrocią/litością, dwa, że Pan Pchlarz ma niesamowicie fajny, ale zupełnie inny niż ludzki koci rozum, w którym na pewno jest więcej temperamentu, ośrodków preferowania mokrego jedzenia i zapału do ścigania owadów i dziwnych dźwięków, niż talentu do perswazyjnego pisania. To robota dla człowieka. 
Tak samo nie odmawiam niemowlakowi fascynujących procesów intelektualnych (przy tak zawrotnym tempie rozwoju mózgu jest co podziwiać) i emocjonalności, ale uważam, że wkładanie mu w usta planów poszukiwania mamie nowego mężczyzny albo dziwienia się, że rodzicielka nie śpi po nocach to przesada. Dzieci tak nie myślą dobrych parę pierwszych lat życia. Nie dlatego, że są głupie czy złe, ale dlatego, że są dziećmi. Masz dorosły przekaz - przekaż go z własnej dorosłej perspektywy zamiast kiepsko go charakteryzować za pomocą pseudodziecinnej naiwności.

Pewnie jestem w tym momencie antyspołeczna i kontrproduktywna, bo zapewne taki przekaz trafia do ludzi i dzięki temu kotki znajdują domy a ludzie robią przelewy chorym dzieciom. Jednak smuci mnie, że potrzebują do tego takich podstępnych bodźców.



Saturday, September 5, 2015

Co ja tam wiem o uchodźcach

Różnice (charakterów) nie do pogodzenia są jednym z czynników, które uzasadniają rozwód w prawie anglosaskim (i nie tylko). Żadne z dwojga nie musi być od razu złym człowiekiem ani oprawcą, po prostu nie istnieje między nimi płaszczyzna porozumienia.
Widzę podobny problem również w dyskusjach na różne poważne tematy. I tak samo jak w przypadku małżeństwa, którego się nie da ułożyć, żeby działało, tak samo czasem wymiana argumentów absolutnie nie ma sensu i to nie dlatego, że argumenty co najmniej jednej strony są idiotyczne albo wewnętrznie sprzeczne. A ponieważ argumentów w złożonych społecznych sprawach nie da się dosłownie położyć na wadze, nie możemy też wybrać między jedną ani drugą stroną. Obie strony nie dojdą nigdzie w swojej dyskusji, bo już od samego początku operowali w zupełnie innych płaszczyznach i przyjęli inne założenia.
Nie jestem entuzjastyczną zwolenniczką przyjęcia do Polski każdej ilości bezdomnych uchodźców i liczenia że jakoś to będzie. Ale nie mogę też uwierzyć, że możemy jako cywilizacja mazać się nad problemami pierwszego świata, kiedy prawdziwi ludzie, tacy jak my, umierają usiłując się tu dostać, a naszą reakcją są głupie memy. Z jednej strony mamy do czynienia z cierpieniem, na które nie powinniśmy patrzeć jako ludzie żyjący mimo wszystko wygodnym stylem życia, z drugiej strony mamy ogromną niewiadomą, być może poważne zagrożenie dla nas. Czytam na ten temat wszystko, przedstawiające każdy punkt widzenia i wciąż nie wiem prawie nic. Wiecie, kto jeszcze nie wie jeszcze mniej? Najtwardsi przeciwnicy uchodźców, Młodzież Wszechpolska. Co w sumie nie powinno być argumentem za żadnym stanowiskiem, bo to są akurat fakty, które można ustalić, ale dla nich i wielu ich zwolenników wystarczy. Ignorancja na temat obecnej sytuacji to co innego niż lęk przed nieprzewidywalnymi skutkami. Z drugiej strony możemy przewidzieć skutki nierobienia niczego. 
Młodzież Wszechpolska ocenia swój stan wiedzy po sokratejsku
I tu powraca problem różnic nie do pogodzenia. Zarówno zwolennicy, jak i przeciwnicy zaangażowania się Polski w przyjęcie uchodźców często mają argumenty, które brzmią sensownie. To nie jest kwestia słusznych lub niesłusznych argumentów. To jest kwestia różnic wartości i podejścia. Niektórzy zakładają, że jedynym priorytetem jest ratowanie życia każdego z tych uciekinierów. Niektórzy zakładają, że to ryzyko, którego nie można ściągnąć na cały naród. Niektórzy zakładają, że najważniejsze to chronić się przed utratą pieniędzy. Każdy z tych priorytetów sugeruje jakieś działania i ma dla nich twarde uzasadnienie.
To nie jest kwestia zdemaskowania słabych argumentów, to etyczna kwestia, które racje powinny zostać uznane za najważniejsze w tej sytuacji. Polska opinia publiczna jest bardzo podzielona, z wyraźną przewagą obrony kraju lub finansów (rozdzielałabym te dwie kategorie). 
Ciekawe jest to, że mówi się o tym, że uchodźcy reprezentują inną kulturę, że różnice światopoglądowe są trudne to pokonania. Wygląda na to, że i tak mamy tu poważne różnice.