Sunday, March 29, 2015

Bogowie, śmiertelność i zwykłe chamstwo

Jestem zdania, że w wolnym kraju każdy powinien mieć prawo w spokoju i bez lęku wierzyć w co tylko uznaje za słuszne, nieważne czy jest to Jezus, Ashtar Sheran czy Latający Potwór Spaghetti. 
Byłoby też miło, gdyby osoby obdarzone takim prawem wykorzystywały je w celach, do których jednak nie zalicza się bycie okrutnym i przyznającym sobie arbitralne prawo do decydowaniu o godności innych ludzi dupkiem. I nie, tym razem nie mówię o dominującej religii tego kraju. 
Niech to będzie jasne, uważam, że każdy obdarzony średnią inteligencją paranoik, który postanawia pokładać całkowitą, niezachwianą wiarę w dowolnych spiskowych portalach internetowych, a za to z zasady odrzucać wszystko, co ma jakiś związek z nauką, medycyną i zdrowym rozsądkiem (i nazywać tego samodzielnym, niezależnym myśleniem) ma do tego święte prawo. Tak jak ja mam prawo prywatnie uważać taką osobę za idiotę. Jednak tak długo, jak jest nieszkodliwym idiotą wszystko powinno być w doskonałym porządku. 


O, no właśnie. W porządku. W nowym porządku świata (NWO). 
Może ich R&G człowieka jest kwestią sporną, ale jeśli życzą sobie nosić czapeczki z folii aluminowej - okej. Gorzej kiedy wiara w bliżej nieznany spisek wyniszczenia ludności zaczyna służyć jako wymówka do krzywdzenia innych. Czy zalicza się do tego próba uniknięcia zaszczepienia własnych dzieci? Być może, ale ten temat jest bardzo złożony. Natomiast niezwykle proste jest to, że publiczne ośmieszanie ludzi, którzy cierpią i jeszcze próbują pomóc innym oraz zarzucanie im najgorszych możliwych intencji jest oczywistym przekroczeniem granicy. Obserwowałam stadko pozornie niegroźnych oszołomów toczących bekę z decyzji Angeliny Jolie i uparcie twierdzących, że walić Angelię, tu chodzi o ratowanie ludzkości przed upadkiem (OK.). Oczywiście tłumy przypadkowych fejsbukowych przechodniów nie zagłębiają się w temat, tylko dołączają do pobieżnych heheszków z ludzkiego dramatu (bo zawsze fajnie jak komuś znanemu i atrakcyjnemu stanie się krzywda). Tymczasem nasze obserwowane osobniki tłumaczą, że problem jest jednocześnie tematem zastępczym bez żadnego znaczenia, jak również częścią planu wytępienia ludzkości, bo promuje (magiczne słowo, "promować"... ) usuwanie sobie narządów rozrodczych dla mody, a tak naprawdę dla zagłady ludzkości. Jak łatwo możemy się domyślić, pozorna troska Angeliny o własne i cudze dzieci na tym świecie to tylko sprytna przykrywka dla agentki NWO, która jak niczego pragnie radykalnej redukcji ludzkiej rasy. Co zaczyna mieć sens, przecież oglądałam SALT (mam nadzieję, że to nie spojler).
Tak, na celowniku są jajniki twojej starej
Kiedy zarzuci się im nieczułość, bo mówimy o konkretnych, prawdziwych ludziach i ich cierpieniu słyszymy, że i tak każdy jest śmiertelny i nie da się uniknąć każdego zagrożenia (a jednak założę się, że sami rozglądają się zanim przejdą przez ulicę). Uwielbiam takie wymówki, cudza śmiertelność jest najlepszym znieczulaczem. Z resztą, jak sami twierdzą (co doskonale harmonizuje z resztą wykładanych przez nich oczywistych prawd na temat życia i wyborów Angeliny) ten problem i tak jest marginalny i mówienie o nim nic nie zmieni (tak jak o wszystkich mało popularnych chorobach i przemocy domowej), a wręcz zaszkodzi, bo przyćmi najważniejszy problem - zagładę rodziny. Zabawne jak ryzyko śmierci matek i przemoc w rodzinie nie ma z tym żadnego związku.

Monday, March 16, 2015

Publiczne jest prywatne a prywatne jest polityczne.

O nie, znowu ona. Po małej przerwie faktycznie piszę trochę częściej, bo zaczęłam się obawiać o poziomy jadu w internecie. Ludzie się sami nie pohejtują, więc do roboty. 

Jako społeczeństwo o tak rewelacyjnym poziomie samoświadomości i wnikliwości nie dajemy sobie wkładać do głowy byle czego. Jesteśmy dumnie niezależni i swoje poglądy opieramy na racjonalnych przesłankach popartych wiedzą zdobytą z wiarygodnego źródła i skonfrontowaną z kilkoma alternatywnymi punktami widzenia.

(przerwa na gorzki śmiech)

Mamy też jako społeczeństwo jeszcze jedną ciekawą cechę jeśli chodzi o poglądy polityczne. Zaliczamy do tej kategorii kwestie, które powinny być problemem człowieczeństwa a nie polityki. Wszyscy słyszeli o Konwencji o zapobieganiu i zwalczaniu przemocy wobec kobiet i przemocy domowej, zwanej też Konwencją przeciw rodzinie?

wiarawbiznesie.pl (nie mam pytań)
Ponieważ nie będę się zniżać do poziomu histerycznych kretynów, którzy tak chętnie zabierali głos w tej sprawie, uściślę. Mimo tego, jak wymownie brzmi interpretacja przeciwdziałania przemocy jako przeciwdziałanie rodzinie (i stąd masa śmiesznych odpowiedzi bazujących na sugestii, że widoczne przemoc to tradycyjna podstawa polskiej rodziny i dlatego jest ona zagrożona), przeciw rodzinie jest podobno "ukryty" (czyt. dostępny dla każdego, kto posiada elitarną zdolność czytania) przekaz o ukróceniu dyskryminacji osób wykraczających poza standardowy schemat płci i seksualności. Ponieważ w tym roku mieliśmy do czynienia z conajmniej dwoma głośnymi przypadkami zaszczutych na śmierć transpłciowych nastolatków, którzy nie znaleźli zrozumienia we własnej rodzinie, widzę tu spory związek z przemocą i rodziną. 

W każdym razie, dym związany z tą konwencją dobitnie podkreśla, że kwestie takie jak przemoc wobec kobiet, szowinizm czy przyzwolenie na okrutne traktowanie ludzi tylko dlatego, że nie są cis heteroseksualni nie są problemami społeczeństwa, które mogłaby po prostu martwić przemoc i krzywda, a sprawami wybitnie politycznymi, a każda opinia wyrażona na ich temat to PROPAGANDA oraz INDOKTRYNACJA.

Przykład 1

Strona o kulinariach prowadzona przez jedną prywatną osobę. W ramach pisania o rzeczach, które je i pije wspomniała, że nie zamierza więcej pić Ciechana. Jej decyzja spotkała się z takim oto, iście rejtanowskim sprzeciwem:

Przykład 2

Youtuber, jeden z tych nielicznych, którzy faktycznie są śmieszni i tworzą zamiast odtwarzać. Wziął udział w akcji #heforshe i zapozował odsłaniając kształtne uda, aby powiedzieć, że nie uważa krótkich spódnic za zaproszenie do gwałtu. 


Ten przypadek nie był odosobniony. Ludzie, którzy lubili gościa za poczucie humoru i pomysły nie mogli zdzierżyć, że powiedział wprost, że gwałty są nie halo. 
(internet przemówił, patrząc na liczbę lajków tym razem wygrałam, ale nie spocznę, aż nie zatryumfuje sprawiedliwość)

Opinie przedstawione przez osoby, o których wspomniałam nie dotyczyły nawoływania do głosowania na żadną partię, nie zachęcały do kupowania żadnego produktu (no dobra, za to jedna zniechęcała, ale nie z powodów finansowych), nie atakowały polskiej rodziny. Wyraziły swoje zdanie w kwestiach ludzkich, opowiedziały się przeciw przemocy i wywołały tym bezwarunkowy odruch obronny, ludziom zapaliła się lampka "indoktrynacja". 
Ciekawe, prawda? Czemu ludzi tak stresuje powiedzenie wprost "nie godzę się na przyzwolenie na gwałty, jeśli tylko ofiary nie mają na sobie burki"? Czemu prawo do bezpieczeństwa, kimkolwiek jesteś, próbując sobie spokojnie żyć, jest sprawą polityczną?

Wednesday, March 11, 2015

O tym, jak mnie źle wychowano i w ogóle wstyd

Dobre maniery są wyznacznikiem kultury każdej osoby i jej szacunku dla innych, prawda? To zbiór zasad pozwalający zachować się najlepiej jak to możliwe w danej sytuacji, no nie? Ups, wyjdę na prostaczkę.
Otóż, nie sądzę.
Trigger warning: Korwin.


Nie mogę się nadziwić stawianiu znaku równości między gestami przewidzianymi w savoir vivrze a szacunkiem dla kogokolwiek. Widziałam to nie tylko w wykonaniu Korwina, sama tego doświadczyłam i niezmiennie twierdzę, że zwyczajnie łatwiej jest pilnować kilku zasad typu przytrzymywanie drzwi kobiecie, niż faktycznie traktowanie porządnie innych ludzi. Na przykład poprzez prowadzenie z nimi cywilizowanego dialogu.
Aby pokazać jaka ze mnie równa feministka, taka z tych spoko, podkreślam, że w różnych sytuacjach nie mam nic przeciwko jakiemuś tam cmoknięciu w mankiet, ale NA BOGÓW czy w obecnej sytuacji społecznej wciąż musimy się bawić w kabaret z ustalaniem kolejności w różnych banalnych czynnościach wg. płci, wieku, stanu cywilnego itd kiedy to nie jest konieczne? Do tego dochodzą wszystkie trudne sprawy, gdy mamy do czynienia z osobami, których płeć nie jest jednoznaczna na pierwszy rzut oka, z nieformalnymi parami (i idiotycznym problemem czy dorosła kobieta jest panią czy panną, podczas gdy stan cywilny mężczyzny nie jest w ogóle istotna) itd. 





Do tego uważam te wszystkie zasady za cholerny snobizm. Ktoś się nauczy systemu konwenansów i czuje się lepszym, bardziej kulturalnym człowiekiem uprawnionym do pogardzania mniej uświadomionym w tej kwestii jednostkom. Brawo, stary, przecież o to właśnie chodzi w nauczeniu się kto komu kiedy podaje rękę, żeby okazywać szacunek pobłażliwie traktować tych, co nie ogarnęli.
Może zamiast tego wszystkiego moglibyśmy po prostu przyjąć zasadę, żeby starać się nie sprawić przykrości każdej konkretnej osobie, z którą mamy kontakt? Bycie człowiekiem>kultura