Monday, December 8, 2014

Z deszczu pod uprzedmiotowienie nieletnich modeli

American Apparel, kontrowersyjna marka, która chyba trochę chciała być Benettonem, a trochę revenge porn nagle stała się sojusznikiem środowisk LGBT i wszystkich tych, którzy mają już dosyć ograniczania ludzi sztywnymi zasadami ról płciowych (jakie kolory wolno nosić, jakie emocje okazywać, jakie filmy oglądać itd itd). Ta sytuacja kazała mi zwątpić w szansę jakiejkolwiek zmiany na lepsze. Czemu? Otóż spieszę z wyjaśnieniem.

Nieprzypadkowo American Apparel był wielokrotnie oskarżany o seksizm i uprzedmiotowienie kobiet (i nie tylko, choć nie wiem jak to ma niby poprawiać ich sytuację). Słynie z reklam, na których wzrok przykuwają nie tylko odważne pozy i kadry, ale często też brak twarzy modelek. Stąd moje skojarzenie z revenge porn - ostre fotki, na których widać pewną próbę ochrony swojej tożsamości, gdyby jednak ich odbiorca miał je gdzieś wysłać i, no tak, w końcu to zrobił.






















Dlaczego taka marka nagle okazuje się jednak milusia? Przez tę oto reklamę:
O MÓJ BOŻE TACY ODWAŻNI ZŁAMALI STEREOTYPY PŁCIOWE CHŁOPIEC UBIERA SIĘ JAK CHCE.

Absolutnie popieram złamanie sztywnego podziału ubrań czy kosmetyków na męskie/damskie, bo:

a) to niepotrzebne ograniczenia

b) to irytuje ludzi, którzy bardzo lubią narzucać i utrwalać takie ograniczenia oraz ciągle rzucać hasłami o "normalności" i "naturze", a sprawianie im dyskomfortu jest zawsze dobrym uczynkiem.

Jedna rzecz. Czemu ten chłopiec (15 lat) pozuje jak typowa modelka? Myślałam, że wszelkie środowiska cieszące się z umożliwiania noszenia dziewczynkom koszulek z Batmanem są przeciwko robieniu z wypiętych dup i otwartych ust modelek przynęt na pieniądze. Zwłaszcza nie podobało im się robienie tego z nieletnimi, a teraz nagle zachwyca je ponętnie upozowany chłopiec. Czy to nie jest jednak hipokryzja? To trochę tak jakby walczyć z firmą, która leje swoje pracownice a potem jej przyklasnąć, gdy zmieni swoje postępowanie i zacznie bić męskich pracowników (tak, wiem, te straszne feminazistki by się z tego cieszyły).

Pojawiły się już głosy odpowiadające takim posępnym sceptykom jak ja. Otóż chodzi o wolność wyboru. Brandon wybiera takie środki autoekspresji jakie chce.
Jedna sprawa. To wciąż dzieciak. W swoim kraju musi poczekać jeszcze 6 lat żeby podjąć decyzję o zakupie piwa. W takim razie kiedy nastolatki zaczynają się głodzić albo wywoływać wymioty też jest wszystko ok - podejmują własne wybory na podstawie wzorców prosto z przemysłu mody. Jest różnica między odważnym wyborem ubrań, które nosi ten chłopiec, a pozowaniem na zdjęciach w sposób, który już dawno został uznany za uwłaczający.

Laci Green ostatnio poruszyła podobny temat rozważając czy twerking zawsze jest seksistowski. Jej wnioski mnie przekonały, bo nie upraszczały rzeczywistości - polegały na tym, że każdy przypadek trzeba rozpatrywać osobno i granice są płynne i cienkie. Zauważyła, że odmawianie kobietom prawa do seksownych zachowań i strojów jest samo w sobie seksistowskie i wszystko zależy od tego, czy dana osoba w tym zachowaniu i stroju jest przedmiotem czy podmiotem, czy sama używa swojego ciała do swoich własnych celów, czy ulega czyjejś wizji. To może być niejasne, ale w przypadku Brendana i American Apparel raczej nie mam wątpliowści.


Saturday, December 6, 2014

Jeste kobietko

Ale z tych kobiet wredne stworzenia. Publicznie przyznają się do bycia zołzami i jeszcze uważają, że to coś, czym warto się chwalić.


Ale jest coś gorszego. To przyklejanie takiej etykietki nie tylko sobie, ale KOBIETOM. Wszystkim.

Może mieć to coś wspólnego ze znienawidzoną przeze mnie grę w wykluczanie, czyli decydowanie kto ma prawo nazywać siebie kobietą/mężczyzną za nią/niego. Przybiera to formę albo budowania warunków typu "PRAWDZIWE kobiety mają krągłości", "PRAWDZIWI mężczyźni lubią sport", albo odmawianie komuś prawa do danej tożsamości płciowej przez twierdzenie, że istnieją kobiety I feministki, albo że facet co nosi takie czy inne spodnie to nie facet.

Może też to się brać z bezmyślności i braku zdolności do wypowiadania się we własnym imieniu, podejmowania własnych wyborów i jeszcze do tego ponoszenia ich konsekwencji.

"My kobietki mamy swoje foszki" pozwala poczuć piękną kobiecą solidarność. I usprawiedliwić nieznośne zachowanie.

To nie tak, że ludzie lubią jeść smaczne rzeczy. Po prostu słodkie kobietki mają prawo żreć czekoladę, bo tak to już jest z kobietkami.





PRZECIEŻ JESTEM KOBIETĄ! to sprytny sposób żeby usprawiedliwić własną niekompetencję i podzielić jej ciężar z resztą kobiet (które nawet jeśli jednak potrafią zrobić różne rzeczy nie powinny się nimi zbytnio chwalić).



Ojej, jestem taka głupiutka... ALE ZA TO POTRAFIĘ NAPRAWDĘ KOCHAĆ. PROSZĘ ZAOPIEKUJ SIĘ MNĄ. I zabij pająka bo ja się brzydzę. I może kup mi coś. Bo mi smuuuutno.



Co one mają z tym wchodzeniem do pokoju?
Też mi się zdarza, ale nigdy nie wiązałam tego z rozpaczliwym brakiem chromosomu Y.

Widziałam już dwie korwinistki, które napisały na swoich profilach jak osobiście obraża je samookreślenie Rafalali.
Tylko że Rafalala po prostu się identyfikuje z płcią żeńską i sama podejmuje w tym kierunku kroki (ubiór, zaimki osobowe itp), zamiast mówić innym How To Woman. Dużo bardziej obraźliwe jest kiedy jakaś laska twierdzi, że ja, ponieważ też jestem kobietą, dzielę jej wady, upodobania i sposób patrzenia na świat.

Rafalala przynajmniej nie usiłuje głosić, że wszystkie kobiety mają penisy.








Byłabym bardzo zadowolona, gdyby te kobiety i kobietki nauczyły się mówić JA kiedy trzeba.
Obrazek z rączkami. Gratuluję szczęśliwego życia rodzinnego. Ale są kobiety, które spełniają się w czymś innym, w czymś jeszcze, albo nie mają szansy na te rzeczy. Co za przykra koncepcja, że tak miła idea jak czerpanie szczęścia ze związku i macierzyństwa musi być z góry narzucona wszystkim.

Jeśli tak ma wyglądać "kobieca solidarność", to wypisuję się z tego cyrku. Przynależność do grona kobiet w tym wydaniu wygląda jak toksyczny związek, w którym musisz dostosować swoją osobowość do drugiej połowy, żeby zyskać poczucie przynależności i bezpieczeństwa, bez szansy na uzyskanie niezależnego "ja". I bez szansy na refleksję. Pas.