Tuesday, May 20, 2014

Zbrodnia w odzieżowym

Amnesty International powinno coś z tym zrobić. Kiedy ludzie pracujący w gastronomii, kinach, agencjach reklamowych itd. dzielili się swoimi śmieszno-strasznymi anegdotkami z pracy, szerze współczułam i współweseliłam się z nimi. Jednak fanpejdż Beka z klientów to inna półka, inna książka, inny ***wa gatunek literacki. Osoby pracujące w sieciówkach odzieżowych codziennie przechodzą przez piekło. Są nękane przez natarczywych klientów, którzy śmią odwiedzać sklepy. Do ich zbrodni zaliczamy:

  • wchodzenie do sklepu i nie kupowanie niczego,
  • przeglądanie wszystkiego zanim znajdą to, czego chcą, a przecież oczywiste jest, że czarne bluzki rękaw trzy czwarte wiszą między zielonymi swetrami i dżinsowymi bojówkami,
  • odwiedzanie sklepów przed świętami,
  • odwiedzanie sklepów w weekendy,
  • pytanie gdzie jest jaki dział,
  • pytanie czy uszkodzona bluzka pójdzie trochę taniej,
  • pytanie czy inny rozmiar jest może dostępny.
Koszmar. Obsługa klientów jest szokującym brzemieniem zrzucanym na barki osób zatrudnionych w usługach.


Memy zamieszczane na stronce pobudzają ochocze komentarze pracownic sklepów:

Okej. Mam małe pytanie. CZY WAM NIE WSTYD SIĘ W OGÓLE PRZYZNAWAĆ?
Podczas gdy opisywane przez pracowników kin i knajp historie zwykle dotyczą klientów chamskich czy szokująco nieumiejących się zachować, te pretensje to typowe problemy pierwszego świata.
Nie zamierzam komentować zarobków czy warunków pracy i domyślam się, że nie są zbyt motywujące, ale NA BOGÓW, to jest robota, za którą się płaci dobrowolnie ją wykonującym ludziom.
Raz, egocentryzm. Skoro ja cały dzień stoję w tym sklepie i znam na pamięć jego rozkład itd, to każdy kto mnie o coś pyta jest nachalnym debilem, prawda? Jeśli robisz w zawodzie coraz częściej nazywanym "asystent sprzedaży" nie dziw się, że ludzie oczekują twojej asysty.
Do tego budzi we mnie niesmak koncept masowego żalenia się na stawianie czoła rutynowym obowiązkom. Wiem, to męczące w kółko odpowiadać na te same pytania i być miłym dla ludzi. Ale większość zawodów tak działa. Prawie nikt nie bawi się świetnie i wszyscy są zmęczeni.
Ciekawe czemu inne zawody nie łączą się w takim bólu (doopy). Na przykład nauczyciele:
Słuchajcie, myślałem, że im przypierdolę. Wchodzą do klasy i jeszcze nie siądą, a już wręczają mi prace domowe! I ja mam to wszystko sprawdzić!


Sunday, May 18, 2014

Bo trzeba być tym co ja akurat mówię

Jej, super. Ludzie w tym kraju ćwiczą. Chcą być zdrowsi, atrakcyjniejsi, silniejsi, czuć osobistą satysfakcję albo odnosić sukcesy. To znaczy niektórzy. Bo większość robi to po to, żeby wyciskać pot ze swoich koszulek na tych, którzy przyjęli inne założenia niż oni sami.
Wybrałeś sporty walki? Mały jesteś, po co ci to?
Wkładasz wiele pracy w rozwój mięśni jako kulturysta? Fuuuj, trzeba być wojownikiem a nie kupą mięsa.
Trenujesz crossfit? Żal mi cię.
Czekam aż tancerze baletowi zabiorą głos w dyskusji.

Najwięcej jednak jadu i wybrzydzania obserwujemy wśród fitness kobietek. Tych od zdjęć lasek z długimi nogami i włosami i Chodakowskiej.

Kulturystek wciąż jest mało i zwykle są zbyt zajęte treningami oraz uspokajaniem swoich mam, że trudno, najwyżej nie znajdą męża i świat się nie zawali, żeby bawić się w dyskusje.

Natomiast dziewczyny, które kupiły karnety na siłownię, ale kulturystkami być nie chcą, uwielbiają wykluczać. Każda musi mieć kilka fitness inspirations, i sobie do nich dąży. Zabawne, że same sobie je wybierają, a nie rozumieją jak fajne jest to, że każdy ma prawo do takiego wyboru. 
Jest sobie bardzo popularny fajnpejdż dla całego tałatajstwa. „Być idealną”. I mamy problem. One się nie zgodzą co do tego, co to znaczy „być idealną”. Ale pozabijają się próbując to ustalić, czyli pisząc „za krótkie nogi!”, „no ale ta to za mocno wyrzeźbiona”, „czemu taki kaloryfer, to obrzydliwe”. Nie dociera do nich, że laski na zdjęciach, zwykle profesjonalistki, którym do pięt nigdy nie dorosną, mają jakieś swoje wizje i/lub fizyczne warunki i niekoniecznie nawet chcą być „idealne”.
Życie kobiety w podróży ku idealności to karkołomne balansowanie na granicy między przybliżającemu się ideałowi piękna, kobiecości i lajków co mniej zawistnych koleżanek a wstrętną górą mięsa. To znaczy obrzydliwe też być tłustą foką, która jeszcze się ośmiela cieszyć, że ma cycki (które składają się z tłuszczu, więc są fuj), ale przecież nie chcemy być zbyt wysuszone, prawda? Taka Ania na szczęście zna tajemnice idealności:
Także jeśli ktoś by lubił jednak dziewczyny z sześciopakami to natychmiast powinien przestać. Ania przemówiła.

Nie rozumiem sensu udzielania się na takiej stronie. Aby spróbować to pojąć, spędziłam tam trochę czasu, co zainspirowało mnie tylko do unikania wszelkich tego typu miejsc. Niestety, to nie grupa wsparcia:
Nienawistne suki to ostatnie czego mi trzeba do pracy nad swoim ciałem. I jak na razie bez nich radzę sobie całkiem nieźle. 
Dziwi mnie też trochę podejście do zmiany swojego ciała polegające na obsesyjnym jaraniu się zdjęciami umięśnionych brzuchów od pierwszego dnia. To nie jest internetowy katalog ciał, trzeba zbudować sobie swoje własne, a nie magicznie uzyskać to czyjeś ze zdjęcia. Widzę w tym absurdalnie silne skupienie na efekcie a mało uwagi poświęconej procesowi. 
I na koniec pamiętajmy:
... bo nie trzeba umieć złożyć poprawnych zdań pojedynczych żeby się wypowiadać.

Thursday, May 8, 2014

Zagłodzić matkojebcę

To może dzisiaj taka mała anegdotka: wchodzę sobie do internetu coś przeczytać, a tam ludzie. Głupi, beznadziejni ludzie. Koniec.

Jedną z wielu rzeczy, którą mnie denerwują jest grana przy każdej okazji zdarta płyta: 
przestańcie, przez to, że o nich gadacie oni mają teraz więcej sławy, a o to im chodzi. Jeśli naprawdę by was denerwowali to powinniście ignorować ich istnienie. 
Kurde, świetnie. W sam środek wybornej beki np. z Luxurii Astaroth przychodzi taki nudziarz i rzuca taką mini copypastę, myśląc, że wygrał. Biedny, nie wie, że wygrywa ten, kto pierwszy doprowadzi kogoś innego do użycia Hitlera jako argumentu.

 Nie wiem czy się śmiać, czy w mordę lać.To poczucie wyższości prawdziwego hejtera, który zazwyczaj jest po prostu zbyt mało kreatywny, żeby wymyślić jakiś nowy żarcik np. z ksywy Luxkurwii.


Tymczasem taki gość jest przekonany, że was zagiął. On potrafi naprawdę nienawidzić. To poważna sprawa, wy tu macie bekę z bełkotliwych tekstów piosenek Wiśniewskiego, a oni na serio usiłują go zniszczyć. Zabrać mu wszystko co kocha. Doprowadzić do rozpaczy.
Przynajmniej jeśli jesteście dobrymi duszyczkami bardzo, bardzo skrycie, możecie przestać czuć się źle z pojazdów po Bonusie BGC. Wasze kreatywne podśmiechunki i prześciganie się w dodawanie "w chuj" do nowych tekstów to zupełnie niewinna rozrywka w porównanie z czystą żądzą krzywdzenia w sercach tych uciszaczy. No i według nich jeszcze robicie Piotrusiowi Witczakowi przysługę. Nawet nie trzeba się spowiadać.

Mój ulubiony przykład. Kupa śmiechu z zatrzymania Biebera i rzekomego przerzucania go niczym gorącego kartofla z rąk do rąk między USA i Kanadą. Udało mi się zaobserwować pannę, która niestety poczucia humoru nie miała, i na FB wyrażała ubolewanie nad logiką rządu USA (sic!), który niby tak nie cierpi Biebera, a robi mu za frajer taką reklamę. W sumie moja beka z jej wiary, że faktycznie jest w interesie narodowym USA zniszczyć karierę Justina przerosła nawet tą z samej sytuacji.


Po prostu niektórzy nie mogą zrozumieć, że są ludzie, którym wszystko jedno, czy idioci będą bardziej znani czy nie (i tak zawsze szumowina będzie wypływać na wierzch) i zwyczajnie chcą się z nich śmiać.

I jeszcze jedna kwestia. Nie uważam, żeby tani fejm był coś wart. Może kogoś bawi, może przynosi chwilowo kasę (i odwyki w przyszłości), ale w mojej hierarchii wartości sława ma wartość ujemną. Nie widzę więc żadnego powodu, żeby jej żałować wszystkim Trybsonom i Bonusom. Serio, nie żal mi śmieci, które ktoś chce tak uparcie wyżerać ze śmietnika.

Wednesday, May 7, 2014

Jak się to robi na kukułkę

Właściwie metafora w tytule, mimo, że w pewnym sensie bardzo trafna, nie oddaje powagi problemu. Kukułki bezpardonowo wyrzucają z gniazda jaja innych ptaków i po chamsku wrabiają rodziców tych potłuczonych jajek w wysiadywanie swoich jaj i dalszą opiekę nad swoimi pisklakami. Strategia osób, o których dzisiaj piszę polega na czymś podobnym.
Za każdym razem kiedy ktoś włoży swój czas i wysiłek w kampanię/artykuł/komiks/wideo, czy choćby ośmieli się wypowiedzieć publicznie w sprawie jakiegoś problemu, zlatują się tacy, którzy wyrażą wielkie oburzenie, że TA KONKRETNA WYPOWIEDŹ/WIDEO etc nie porusza ICH problemu.
Różnica między nimi a kukułkami jest taka, że kukułki robią to, co robią, żeby przeżyć, bo skurwiała matka natura tak działa w ich przypadku. Celem jest odchowanie nowego pokolenia małych kukułek, a nie podstępne wytępienie wszystkich innych ptaków, które budują dogodne gniazda. Tymczasem ci ludzie najczęściej usiłują podłożyć bombę pod niewygodny dla siebie temat, a przy okazji zyskać rozgłos dla swojej sprawy korzystając z cudzego medium.

Oto przykłady:

  • Przemoc wobec kobiet i gwałt. (pisałam o tym  już tu) Co, piszesz jakie to straszne, ile kobiet się gwałci w Indiach/USA/Polsce, albo nie daj boże mówisz o jakimś konkretnym przypadku? Organizujesz akcję pomocy bitym żonom/ciężarnym nastolatkom? A CO Z NAMI, MĘŻCZYZNAMI, TY OBRZYDLIWA, NIENAWIDZĄCA NAS WSZYSTKICH FEMINAZI? POPIERASZ GWAŁTY NA MĘŻCZYZNACH? PEWNIE SAMA MASZ Z TYM COŚ WSPÓLNEGO? OTO DOWÓD: NA TYM FILMIKU WIELKA CZARNA LASKA UDERZA SWOJEGO CHŁOPAKA!
Nie próbuję kpić tu z krzywdy, która dzieje się mężczyznom. Ale jeśli ktoś mówi o problemie kobiet, to niech po prostu o nim mówi. Nikt nie próbuje zablokować szansy na ochronę mężczyzn. To tak, jakby bojownicy przeciw ospie próbowali wtargnąć na akcję szczepień przeciw różyczce. 
  • Albo to: 



Jest sobie taki filmik. Spojler alert, to ładna reklama kartek z życzeniami. I jest o tym, że matki mają ciężkie życie.
Ten gość najwyraźniej nie mógł znieść tego, że ktoś ośmielił się porównać pracę matek z inną ciężką pracą. I boli go, że nie ma nic o ojcach. Buu huu. DZIEŃ MATKI, głupcze! Czekam, aż właśnie Jamie Stroud będzie w czasie Bożego Narodzenia walczył o sprawiedliwość dla Zająca Wielkanocnego.

Przykładów jest wszędzie pełno. Część kukułek faktycznie sobie wyobraża, że rzucając komentarzem typu "biali też są dyskryminowani bo muszą więcej wydawać na filtry przeciwsłoneczne" uczynią ten świat gorszym miejscem. Reszta to po prostu egocentryczni idioci, którzy jeszcze się nie nauczyli, że pan w telewizorze nie mówi tylko do nich, i że świat jest troszkę większy niż myślą. Nie mogą się pogodzić z tym, że ktoś pisze o swoich zmaganiach z cukrzycą, bo oni mają dysleksję. Gniewa ich wspominanie o problemach na Ukrainie, bo panie, w Polsce się gorzej dzieje. Protestują, że fundacja ratuje kotki, bo gdzieś tam marzną głodne świnki morskie.
Byłoby miło, gdyby tacy ludzie szukali jakichś konstruktywnych sposobów na tworzenie pełniejszego obrazu albo sieci połączeń między organizacjami skupiającymi się na konkretnych problemach.
Co stoi na przeszkodzie? Lenistwo? Zawiść? Poszukiwanie bólu dupy za wszelką cenę? To pewnie wszystko po trochu.