Wednesday, July 29, 2015

Empatyczne lincze

 Disclaimer: nie jestem jedną z osób, które gardzą wegetarianizmem i obroną zwierząt bo "Bóg uczynił Ziemię poddaną człowiekowi" i nie jestem bezdusznym (acz uduchowionym) konserwatystą-skurwielem. Piszę o zjawisku, które obserwuję wśród obrońców zwierząt, którzy w zdecydowanej większości robią cudowną robotę.


Wiadomo, człowieka można poznać po jego stosunku do zwierząt. Myślę, że nawet już nie chodzi tak bardzo o empatię, ale o normalne, instynktowne reakcje. Jesteśmy ewolucyjnie skłonni do reagowania wzruszeniem i chęcią ochrony wobec małych, słodkich bezbronnych stworzeń. Kotków. Piesków. Kaczuszek. Czystych i cichych niemowlaków. Łatwo rozpoznać socjopatę po jego satysfakcji z cierpienia małych stworzeń. Słyszysz jak taki się chwali jak rozdeptał kociaka i już wiesz że od psychola trzeba się trzymać z dala.
Co mnie zadziwia, to łatwość z jaką niektórzy (NIEKTÓRZY) empatyczni obrońcy zwierząt stają się kipiącymi agresją maszynami do odwetu wobec krzywdzicieli zwierząt. Albo, co gorsza, nawet nie krzywdzicieli.
Sprawdza się stara zasada, że oberwie nie ten, co zaniedbał albo zrobił źle, ale ten, co się wychylił. Pomagający zwierzętom potrafią ukamienować kogoś, kto włożył dużo czasu i starań w bardzo konkretne i potrzebne działania, ale według nich robił za mało albo źle. 
Pewna fundacja publicznie (na FB) krytykowała postawę wolontariuszki, która zaoferowała wożenie kotów samochodem do weterynarzy, na własny koszt (co jest bardzo potrzebne, zwłaszcza zimą), ale nie dom tymczasowy. Na nic tłumaczenia, że sytuacja rodzinna uniemożliwia jej taką formę pomocy, więc oferuje inną (jakby w ogóle musiała się tłumaczyć). Słowa takie jak "egoistka" padają bez oporów ze strony ludzi, którzy niekoniecznie sami cokolwiek zaoferowali.
Sytuacja z dzisiaj - zrozpaczona kobieta próbuje się tłumaczyć na stronie fundacji, która przedstawia sytuację tak:

...Jeżeli chcesz adoptować psa, a zaraz go oddać to nawet nie przyjeżdżaj, nie rób nadziei!
...Aramis po raz kolejny stał się psem bezdomnym...!!! Bo sika? ...Bo ma prawo! Jest psem starym! ...ręce mi opadają! Żal psa. Cholernie żal.

SZUKAMY ODPOWIEDZIALNEGO WŁAŚCICIELA!
Aramis jest starszym psiakiem, zdarza mu sie popuścić mocz.
Babeczka próbuje tłumaczyć, że pies nie popuszcza, a sika (i nie tylko) po całym mieszkaniu, gdzie raczkuje jej dziecko i że zrobiła co mogła (i do czasu znalezienia lepszego miejsca ma go u siebie). Nikogo nie obchodzi w tej sytuacji co czuje człowiek, który poświęcił kupę (hehe) czasu, troski i pieniędzy na zadanie, które okazało się niewykonalne.

Ludzie to hieny.
ja pierdziele...to niech sobie kupią na baterie wtedy będzie biegał szczekał i siadał na zawołanie!!!!!!!!!!!!!!!!!zła jestem na maxa!
szlag !!!!! co za gnojki, a nie ludzie..... zgubili psa, potem lans na FB a teraz zwrot??? Reklamacja??? kipię ze złości !!! jak spotkam te potwory, to nie ręczę za siebie !!! ponoć mieszkają na Jeżycach w Poznaniu....
Niech ich szlag trafi...
Ludzie są okrutni, ale kiedyś sami będą mieli taki problem..    
- powiedzieli ludzie, którzy nie kiwnęli palcem, żeby ten pies miał lepiej. 

 Kiedyś widziałam też jak kobieta, którą zostawił mąż szukała domu dla wspólnych kotów (bo on do szukania ani dalszej opieki się nie poczuwał) została podobnie zwyzywana, że PRZYJACIÓŁ SIĘ NIE ODDAJE. Lasce się życie posypało, musiała się wyprowadzić itd, ale w tej sytuacji najważniejsze powinno być zatrzymanie przy sercu sierściuchów. Nie rozważała nawet uśpienia ich czy podobnie drastycznych kroków. Dotychczasowy drugi współwłaściciel oczywiście nie został uznany za porzuciciela, bo porzucił nieaktywnie.
Tak samo surowo ocenia się ludzi, którym po adopcji zwierząt rodzą się dzieci, u których potem stwierdza się alergię i zaczynają rozważać oddanie komuś psa lub kota (bo mimo dobrych chęci oddanie dziecka jest jednak prawnie utrudnione).
Śmieszne zdjęcie (mojego) kota, żeby nie było samego tekstu

Reakcje podobnie agresywne (i pełne agresywnej interpunkcji) często wywołują osoby, które faktycznie bezpośrednio robią krzywdę zwierzętom. Na przykład myśliwi. Jest to kwestia dyskusyjna na wielu płaszczyznach i nie będę tu wnikać szczególnie w racje za i przeciw polowaniu. Chodzi o styl. Obrońcy saren i dzików kipią niewiarygodną wściekłością, z lubością odnoszą się do domniemanej wątpliwej sprawności seksualnej myśliwych oraz dużo czasu poświęcają fantazjom o ich mordowaniu i torturowaniu.
W obu sytuacjach problemem jest łatwość i gorliwość w wymierzaniu ciosów, gdy jest pretekst. Czuję się nieswojo słysząc takie rzeczy od osób, które podobno gardzą przemocą. To znaczy, chyba musi być jakiś sposób, żeby walczyć z krzywdą zwierząt bez nawoływania do samosądów i trafiania rykoszetami ad hominem niewinnych ludzi. 


Monday, July 13, 2015

Propaganda część I [tekst gościnny]


Zawsze przeżywam, że szersza perspektywa i różne punkty widzenia są takie potrzebne. Nie, nie mam tu perspektywy konserwatywno-ojczyźnianej. W razie czego wszyscy przecież wiemy, gdzie takich szukać. Za to chciałabym się podzielić trochę innym odcieniem części spektrum, w której sama zwykle operuję. Tekst gościnny - Krzysztof "Labalve" Kułak. Zapraszam i polecam.
.....................................................................................................................


"Jak ustawa, nad którą teraz obradujemy, ma się do roku 2015, jako roku świętego Jana Pawła Drugiego?”  pyta senator Dorota Czudowska, podczas dyskusji na temat ustawy o in vitro.

            Gdy widzę co kościół katolicki robi z Polską, budzi się we mnie jakiś cień patriotyzmu. Budzi się i płacze.

            Kato-propaganda zasiedziała się już tak głęboko w głowach Polaków, usiadła swoim tłustym cielskiem tak bezwstydnie na oczach wszystkich, że większość z nich nawet nie próbuje ponad nią spoglądać na świat, który zasłania.

            Piszę „kato-propaganda” nie bez cienia ironii, ale wymierzonej jak najbardziej w Kościół katolicki właśnie. Ludzie Kościoła tak bardzo przyzwyczaili społeczeństwo do swojego wszędobylstwa, że, gdy ktoś mówi dziecku, że nie wierzy w Boga, staje się propagatorem ateizmu, ale gdy dziecko jest zmuszone by dwie godziny w tygodniu spędzać na parodii przedmiotu szkolnego, jakim jest lekcja religii, to po prostu naturalny stan rzeczy.

            Jeśli geje domagają się akceptacji swoich praw, jest to nacisk, czy terror mniejszości. A chciałbym zauważyć, że z przywilejów podatkowych nie korzystała przez te wszystkie lata wcale ta katolicka większość, słynne 99 czy ile (nieistotne, bo i tak jest to liczba istniejąca tylko na papierze, o czym KK doskonale wie, ale nie przestaje korzystać z tego jako argumentu*) procent, tylko mniejszość cwanych biznesmenów, którzy za możliwość prowadzenia absurdalnie korzystnych interesów i sprzeniewierzanie pieniędzy prostych ludzi, przehandlowali jedynie możliwość wydawania tych pieniędzy na zbytni hedonizm w miejscach publicznych.

            Bezczelność KK przeniknęła głęboko do podświadomości Polaków. Polaków, narodu mistrzów świata w wyszukiwaniu cudzych przywilejów i zazdroszczenia sąsiadom, a jednak ludzi niezdolnych do odłączenia się od machiny dojącej, podsuwającej otępiającą paszę.

            W rezultacie mamy Krystynę Pawłowicz i jej podobnych, polityków, ludzi z poważnymi tytułami naukowymi, którzy z mównicy sejmowej krzyczą, że prawo ludzkie nie może stać nad prawem boskim, czy w sądzie przeciwko swoim byłym bliskim używają argumentów takich jak „moja była małżonka nie chodziła do kościoła”. I prezydenta, który podczas poważnej debaty broni swoje dawne projekty ustaw, zarzucając oponentowi brak szacunku dla poglądów politycznych Jana Pawła Drugiego.

            Panie Prezydencie: Jan Paweł Drugi jest, ex- z przyczyn oczywistych, politykiem kraju, który nie zapewnia nam żadnych korzyści gospodarczych i nieszczególne polityczne.** Nie jest ogólnie uznanym autorytetem politycznym, autorytet moralny zbudował na pochwałach bardziej, niż na czynach, bo operował ciągle w granicach już ustalonych przez innych watykańskich polityków. Czemu polityk Polski ma obowiązek wdrażać, czy chociaż aprobować jego poglądy?

            Rozumiem, że katolicy to grupa ludzi, którzy posiadają swoje prawa. Ale prawa mają ludzie, nie religie. Możecie uznawać swoje święte prawa, ale nie są one nadrzędne dla innych i nie stanowią one punktu wyjścia ocen moralnych dla wszystkich ludzi żyjących w tym kraju. Ateista nie ma obowiązku czuć się źle z faktem, że jest ateistą. I może głosić swój ateizm tak samo jak wy głosicie swój teizm. I nie, wcale nie czyni go to obłudnym. Fakt, że nie wierzysz w żadnego boga, nie sprawia, że musisz milczeć na ten temat.

            Postulaty katolickich organizacji i polityków rzadko kiedy dotyczą zapewniania praw katolikom, bo oni mają już praktycznie... wszystkie? Wszystkie, w tym prawa do ograniczania wolności innych ludzi, które chcą jeszcze bardziej poszerzyć.

            Ale dobrze, niech katoliccy politycy kontynuują walkę o to, czego chcą ich wyborcy. Taka jest ich rola. Ale proszę, przestańmy udawać, że to wszystko się z góry katolikom należy.



______________________
* Jeżeli korzystasz z kłamstwa by szkodzić np. mniejszościom religijnym lub seksualnym, to jest to łamanie ósmego przykazania, czy mniejszości religijne i seksualne z definicji nie są „bliźnim twoim”?

** Kraju, z którym wiążą nas relacje sprawiające wrażenie, jakby Polska była terytorium zależnym Watykanu, a może, sam nie wiem, relacje dobrowolnej okupacji?

Sunday, July 12, 2015

Ała, stoisz na mojej delikatnej męskiej dumie

Tak na początek polecam posłuchać tego.
Trafiłam na doskonałą stronę humorystyczną. Męscy aktywiści męskich praw zawsze mnie zastanawiają. Nie jestem pewna stopnia, w którym wierzą w to, co mówią. Są jak odpowiednik najbardziej idiotycznego feminizmu, tylko ze zmianą płci i bez rozsądniejszych odłamów. Możliwe, że dlatego, że rozsądni mężczyźni zdają sobie sprawę, że od stuleci znajdują się zdecydowanie na wygranej pozycji. Albo wierzą w swoją męskość (jak tylko życzą ją sobie interpretować) i nie sądzą, że nakarmienie łyżeczką własnego dziecka ich wykastruje.

Trafiłam na uroczy post Partii Mężczyzn. Oto najciekawsze fragmenty:


Obecna narracja medialna (która ma ogromną siłę i potrafi z normalnego człowieka zrobić komunistę) w kontekście roli mężczyzny w rodzinie najkrócej rzecz ujmując namawia go do zostania matką. "Mężczyzno zmywaj naczynia! Rób pranie! Zmieniaj pieluchy, nie bądź zacofanym i złym ojcem!"
Oczywiście korona mężczyźnie z głowy nie spadnie jeśli umyje podlogę jednak ciągłe stawianie mężczyzn w kobiecych rolach wydaje mi się wywoływać niezadowolenie wśród obydwu płci.
Nie, proszę, natychmiast przestań wywoływać we mnie niezadowolenie myjąc naczynia po obiedzie, który gotowałam wczoraj w nocy zanim poszłam na ranną zmianę do roboty. I przepraszam za "natychmiast" - nigdy nie powiedziała żadna żona.

Nie musimy uczyć syna władać dzidą, mieczem, muszkietem? Dobrze, ale zamiast tworzyć "nowy model mężczyzny " dla dobra ideologii, może lepiej dla dobra dzieci i kobiet przekonywać współczesnych "Piotrusiów Panów", że dobry ojciec pilnuje by syn nauczył się samoobrony? 
 Skoro niepotrzebne polowanie - może współczesny mężczyzna wciąż musi dbać o to, aby jego dzieci w teraźniejszości i przyszłości miały co jeść?
 Myślałam, że praca w celu pozyskiwania środków na życie jest powszechnie uznawana za normalne zachowanie wszystkich (zwłaszcza matek i ojców), ale widocznie to jakiś niesamowity męski wyczyn.

Nie musimy mieć zamku, płytowej zbroi, ani orać pola, lecz wciąż musimy zakładać alarmy, dobre okna i konta w stabilnych bankach.
Jak wyglądałby ten świat, gdyby kobiety zyskały uprawnienia do korzystania z usług bankowych?

Czy w związku z tym, że tradycyjnie kobiece obowiązki stały się dużo łatwiejsze, spotkaliście się kiedyś z grzmieniem dziennikarzy głównego ścieku pt. "Kobieto! Sama napraw swój samochód!" i argumentami w stylu "Skoro masz jedno dziecko, a nie ośmioro, to możesz sobie sama Windowsa zainstalować.
No to by była gruba przesada, żebym ja, delikatna ikona kobiecości miała sobie sama ogarniać komputer?

Jest to przykład tego, jak można pociągnąć długi, wewnętrznie spójny wywód, który jednak oparty na słabych przesłankach jest po prostu śmieszny.
Ciekawi mnie środowisko, w którym obraca się autor, skoro twierdzi, że kobietom nie przeszkadza życiowa nieporadność ich mężczyzn.
Nie mówię już nawet o tym, że ten wspaniały współczesny mężczyzna ma uczyć jak żyć i chronić się przed niebezpieczeństwem SYNÓW (widocznie ma to robić podczas gdy żona uczy córkę jak się skromnie ubierać i tkać). Gość ma problem z tymi kobiecymi i męskimi rolami. Jeśli założymy, że każda czynność wykonywana w domu/rodzinie ma swoją płeć, jak różowe i granatowe maszynki do golenia, to faktycznie mamy do czynienia z podłym reżimem, który chce ludzi wrzucać w "sprzeczne z naturą" role. Jeśli jednak mamy trochę rozumu (i godności człowieka) możemy przyjąć, że opieka nad noworodkiem nie jest czymś godzącym w godność ojca ani (poza karmieniem piersią) czymś z definicji kobiecym. Tak samo z gotowaniem i innymi pracami. Z tego co wiem, niezależnie od płci każdy musi jeść, czemu tylko połowa ma być w stanie to jedzenie przygotować?
Tak, skończyły się czasy mężnych wojowników i pracowitych zbieraczek dzikich marcheweczek. I warto się z tym pogodzić, a nawet z tego cieszyć. Bez zapewniania sobie przez pozbawionych konieczności zapasów z niedźwiedziami szablozębnymi mężczyzn protez poczucia wyższości nad resztą stworzenia (hurr durr to ja dbam o bezpieczeństwo tego domu i uczę mego syna jak kopać piłkę raz w miesiącu). Dorosłych ludzi powinno być stać na więcej godności.
A przez "alpha male shit" totalnie rozumiem przykręcenie obluzowanej śrubki i oczekuję za to pełnego wyżywienia i sprzątania.

I, co może wydać się szokujące, kobiety też są fizycznie i biologicznie w stanie naprawiać samochody, malować poręcze (Serio? To ma być jakiś macho wyczyn?) i instalować Windowsa. Tak samo jak chromosom Y nie uniemożliwia zmiany pampersa. Duma (czy inne dziwaczne powody i uprzedzenia), które uniemożliwiają i kobietom, i mężczyznom wykonywanie tych rzeczy gdy jest to potrzebne są wyłącznie ich własnym problemem.