Otóż, nie sądzę.
Trigger warning: Korwin.

Nie mogę się nadziwić stawianiu znaku równości między gestami przewidzianymi w savoir vivrze a szacunkiem dla kogokolwiek. Widziałam to nie tylko w wykonaniu Korwina, sama tego doświadczyłam i niezmiennie twierdzę, że zwyczajnie łatwiej jest pilnować kilku zasad typu przytrzymywanie drzwi kobiecie, niż faktycznie traktowanie porządnie innych ludzi. Na przykład poprzez prowadzenie z nimi cywilizowanego dialogu.
Aby pokazać jaka ze mnie równa feministka, taka z tych spoko, podkreślam, że w różnych sytuacjach nie mam nic przeciwko jakiemuś tam cmoknięciu w mankiet, ale NA BOGÓW czy w obecnej sytuacji społecznej wciąż musimy się bawić w kabaret z ustalaniem kolejności w różnych banalnych czynnościach wg. płci, wieku, stanu cywilnego itd kiedy to nie jest konieczne? Do tego dochodzą wszystkie trudne sprawy, gdy mamy do czynienia z osobami, których płeć nie jest jednoznaczna na pierwszy rzut oka, z nieformalnymi parami (i idiotycznym problemem czy dorosła kobieta jest panią czy panną, podczas gdy stan cywilny mężczyzny nie jest w ogóle istotna) itd. Do tego uważam te wszystkie zasady za cholerny snobizm. Ktoś się nauczy systemu konwenansów i czuje się lepszym, bardziej kulturalnym człowiekiem uprawnionym do pogardzania mniej uświadomionym w tej kwestii jednostkom. Brawo, stary, przecież o to właśnie chodzi w nauczeniu się kto komu kiedy podaje rękę, żeby
Może zamiast tego wszystkiego moglibyśmy po prostu przyjąć zasadę, żeby starać się nie sprawić przykrości każdej konkretnej osobie, z którą mamy kontakt? Bycie człowiekiem>kultura


No comments:
Post a Comment