Jako społeczeństwo o tak rewelacyjnym poziomie samoświadomości i wnikliwości nie dajemy sobie wkładać do głowy byle czego. Jesteśmy dumnie niezależni i swoje poglądy opieramy na racjonalnych przesłankach popartych wiedzą zdobytą z wiarygodnego źródła i skonfrontowaną z kilkoma alternatywnymi punktami widzenia.
(przerwa na gorzki śmiech)
Mamy też jako społeczeństwo jeszcze jedną ciekawą cechę jeśli chodzi o poglądy polityczne. Zaliczamy do tej kategorii kwestie, które powinny być problemem człowieczeństwa a nie polityki. Wszyscy słyszeli o Konwencji o zapobieganiu i zwalczaniu przemocy wobec kobiet i przemocy domowej, zwanej też Konwencją przeciw rodzinie?
![]() |
Ponieważ nie będę się zniżać do poziomu histerycznych kretynów, którzy tak chętnie zabierali głos w tej sprawie, uściślę. Mimo tego, jak wymownie brzmi interpretacja przeciwdziałania przemocy jako przeciwdziałanie rodzinie (i stąd masa śmiesznych odpowiedzi bazujących na sugestii, że widoczne przemoc to tradycyjna podstawa polskiej rodziny i dlatego jest ona zagrożona), przeciw rodzinie jest podobno "ukryty" (czyt. dostępny dla każdego, kto posiada elitarną zdolność czytania) przekaz o ukróceniu dyskryminacji osób wykraczających poza standardowy schemat płci i seksualności. Ponieważ w tym roku mieliśmy do czynienia z conajmniej dwoma głośnymi przypadkami zaszczutych na śmierć transpłciowych nastolatków, którzy nie znaleźli zrozumienia we własnej rodzinie, widzę tu spory związek z przemocą i rodziną.
W każdym razie, dym związany z tą konwencją dobitnie podkreśla, że kwestie takie jak przemoc wobec kobiet, szowinizm czy przyzwolenie na okrutne traktowanie ludzi tylko dlatego, że nie są cis heteroseksualni nie są problemami społeczeństwa, które mogłaby po prostu martwić przemoc i krzywda, a sprawami wybitnie politycznymi, a każda opinia wyrażona na ich temat to PROPAGANDA oraz INDOKTRYNACJA.
Przykład 1
Strona o kulinariach prowadzona przez jedną prywatną osobę. W ramach pisania o rzeczach, które je i pije wspomniała, że nie zamierza więcej pić Ciechana. Jej decyzja spotkała się z takim oto, iście rejtanowskim sprzeciwem:
Przykład 2
Youtuber, jeden z tych nielicznych, którzy faktycznie są śmieszni i tworzą zamiast odtwarzać. Wziął udział w akcji #heforshe i zapozował odsłaniając kształtne uda, aby powiedzieć, że nie uważa krótkich spódnic za zaproszenie do gwałtu.
Ten przypadek nie był odosobniony. Ludzie, którzy lubili gościa za poczucie humoru i pomysły nie mogli zdzierżyć, że powiedział wprost, że gwałty są nie halo.
(internet przemówił, patrząc na liczbę lajków tym razem wygrałam, ale nie spocznę, aż nie zatryumfuje sprawiedliwość)
Opinie przedstawione przez osoby, o których wspomniałam nie dotyczyły nawoływania do głosowania na żadną partię, nie zachęcały do kupowania żadnego produktu (no dobra, za to jedna zniechęcała, ale nie z powodów finansowych), nie atakowały polskiej rodziny. Wyraziły swoje zdanie w kwestiach ludzkich, opowiedziały się przeciw przemocy i wywołały tym bezwarunkowy odruch obronny, ludziom zapaliła się lampka "indoktrynacja".
Ciekawe, prawda? Czemu ludzi tak stresuje powiedzenie wprost "nie godzę się na przyzwolenie na gwałty, jeśli tylko ofiary nie mają na sobie burki"? Czemu prawo do bezpieczeństwa, kimkolwiek jesteś, próbując sobie spokojnie żyć, jest sprawą polityczną?
Mężczyzna w spódnicy, nawet jeśli oficjalnie walczy o prawa kobiet, potajemnie propaguje DŻENDER.
ReplyDeletePodwójny agent, niby pro kobietom, tak naprawdę jako homo ich nienawidzi, a i tak jedno i drugie zagraża rodzinie.
Delete