Wednesday, March 9, 2016

Opowiem wam historię

Jest porwana, zamknięta w piwnicy, do której ledwo wpada światło. Ona i jej córki kulą się, oszołomione obcym otoczeniem i sytuacją, niepewne co je czeka. Nikt nie informuje ich o celu ani powodzie, nikt nie pyta o zgodę na dokonywane zabiegi. Dotykają jej obce dłonie w rękawiczkach, w sposób i w miejscach, które budzą jej sprzeciw i lęk. Budzi się po narkozie z podłużnym szwem na brzuchu. Nikt nawet jej nie powiedział, że została pozbawiona wewnętrznych narządów rozrodczych. Staje się nerwowa, niespokojna, agresywna w stosunku do swoich dzieci. Zostaje od nich oddzielona kratami i już nigdy nie będzie mogła się do nich zbliżyć. Rana goi się, ona jednak choruje, mówi się o przeniesieniu jej w nowe miejsce, jednak jest za słaba, nie toleruje pożywienia. W końcu trafia w obce otoczenie, z dala od wszystkich, których kiedykolwiek znała. Dostaje nowe imię, znów jej opinia nie jest istotna. Nie będzie jej dane swobodnie opuszczać tych zamkniętych pomieszczeń. Jest zmuszona jeść z miski na podłodze, załatwiać potrzeby fizjologiczne bez możliwości odosobnienia. Raz na kilka miesięcy jest przewożona na badania, gdzie lekarz bezceremonialnie dotyka jej ciała i podaje nieznane jej leki. Nie wie nic o losach swoich dzieci, nie ma prawa do adwokata, nie działa na jej rzecz Amnesty International. 
Te wydarzenia dzieją się bliżej niż myślisz. W moim mieszkaniu. Oto bohaterka tej historii. 
Czuje ból, strach i stres. Lubi obserwować ptaki za oknem, świeżego kurczaka i głaskanie po pleckach. Kiedy piszę, wyleguje się na krześle obok, co jakiś czas upominając się o pieszczoty. 
Wracam z obrad interdyscyplinarnej konferencji poświęconej obcości. Jakie prawa, dla kogo i kto może je przyznawać zawsze będzie problemem. Czym różni się zapewnianiem zwierzętom danych praw, a nie innych, bo wiemy za nie, czego im trzeba od tego, co ludzie robili sobie przez stulecia, choćby przez systemy typu "osobne, ale równe"? Oczywiście wieloma rzeczami, ale nie wierzę, że można to opisać w sposób wyczerpujący. 
Czy moja kotka jest szczęśliwa? Zwierzęcy behawioryści pewnie w dużym stopniu mogą to ocenić. Ale czy jesteśmy w stanie objąć empatią przekraczającą nasz antropocentryzm koncepcję szczęścia inną niż naszą własną? Prawdopodobnie mniej skomplikowaną, mniej zależną od czynników takich jak ambicja, świadomość własnej śmiertelności itd. 
Czy jesteśmy w stanie pozbawić się przekonania o własnej wyższości, my, rasa tak złożona i zaawansowana, że stworzyliśmy całe wyrafinowane systemy społeczne oparte na wyzysku, wstydzie i poczuciu własnej bezwartościowości?
W nurcie feministycznym miałam okazję spotkać się z opiniami, że nie ma praw kobiet bez praw zwierząt. O ile brzmi to obiecująco, niestety sprowadza się to do przypisywaniu zwierzętom ludzkich kategorii płciowości, co prowadzi do sytuacji, w której zamiast sprzeciwiać się cierpieniu wszystkich zwierząt, dochodzimy do akademickich dyskusji, w których sztuczną inseminację (czy wszelkie inne czynności wymagające dotykania genitaliów) krowy przyrównujemy do gwałtu, ponieważ zwierzę nie może wyrazić zgody. Mam poważne podejrzenie, że nieproszone dotykanie po wymionach należy do raczej niskich priorytetów na liście problemów krowy w masowym przemyśle spożywczych produktów zwierzęcych. Nie czuję się też jak przestępca seksualny zabierając Danę do weterynarza. To instrumentalizowanie losów tych zwierząt, na które ludzie dokonują projekcji swoich problemów, zamiast faktycznie dążyć do sprawiedliwości wobec nich. Niestety, znów rozbijamy się oczywiście o problem, co tak naprawdę dla nich stanowi taką sprawiedliwość.
Ta osoba (i jej książki) prawdopodobnie mogłaby nam trochę pomóc. Bo jeśli nie chcemy spocząć w przyjemnym, komfortowym i lepkim łożu ułudy, że mamy kwestie podmiotowości, człowieczeństwa i praw poukładane, jesteśmy skazani na ciągłe stawianie takich pytań i swędzenie z tyłu głowy. A pomyślcie, że zaraz do tego wszystkiego na poważnie dojdą roboty, a raczej sztuczna inteligencja. What a time to be barely alive!

No comments:

Post a Comment