Mili ludzie, mimo tego jak dzielnie stosują się do rad,
których słuchali całe dzieciństwo, w niektórych kręgach mają kiepską reputację.
Takie z nich promyczki słońca, które zachęcają do kupna okularów przeciwsłonecznych
o powierzchni równej powierzchni twarzy, albo słoneczniki, które ochoczo
odwracają się do światła. A potem wszędzie nasypane łupinami. Są traktowani
jako osoby podejrzane (prawdopodobnie czegoś chcą, albo za twoimi plecami
sypiają z twoją matką), nudne i mało inteligentne. Pełen inteligentnego bólu
dupy facebookowy fanpage "Mili ludzie to zaraza" pisze o nich
"Mili ludzie jedzą Actimele. Miłych ludzi SZOKUJE matka Madzi. Jak można
być takim NIECZUŁYM? Mili ludzie zawsze DOBRZE Ci doradzą, żeby nikomu nie
zrobiło się przykro. Tylko nie WYDZIWIAJ."
No dobrze, ale właściwie co w tym złego? Co komu szkodzi, że
ktoś doprowadził do perfekcji używanie nieco drętwych eufemizmów, naprawdę
przejmuje się losem głodnych dzieci, albo zaczyna zdania od "ale czy to
trzeba od razu...?
Są dwa sposoby, w jakie miła osoba może być szkodliwa.
1. Jest bierna i nie potrafi się wkurzyć na złe rzeczy.
Niestety, mili ludzi potrafią uprzejmie przyzwalać na bardzo niemiłe rzeczy,
takie jak przemoc domowa ("nieuprzejmie jest się wtrącać"), gwałt
("porządne dziewczyny jednak nie powinny same łazić po nocy"), różne
formy niesprawiedliwości społecznej ("u nas w domu na szczęście nie mamy
takich problemów, wszyscy są heteroseksualnymi katolikami, którzy chcą mieć
dzieci i NIGDY się nie rozwodzą") albo po prostu zwykłe niewygodne
sytuacje, które łatwo można by naprawić ("a po co się czepiać, że tak
niesprawiedliwie ocenia; robi co może, a do końca semestru jakoś
dotrwamy").
Czasem faktycznie miła osoba może być też nudna i tępawa
(zakładam że to strategia kompensacyjna, żeby nie być tak totalnie odrzuconym).
Nie sądzę, żeby była jakaś bezpośrednia korelacja między IQ a poziomem dobrych
chęci, ale wtedy faktycznie ktoś taki stwarza zagrożenie dla zdrowia podnosząc
ciśnienie ludziom w swoim otoczeniu.
Tak, moi drodzy, bycie miłym dla innych wymaga wysiłku. Nikt
nie lubi poczucia winy/porażki, kiedy dysfunkcja procesu motywacji lub
generalny hejt na rzeczywistość sprawia, że wychodzimy na zgreda. Dobrym
rozwiązaniem jest zatem otoczyć się jeszcze gorszymi zgredami, żeby przez
kontrast nie uchodzić za oślizgłą istotę ludzką, której w razie czego nikomu
nie będzie szkoda. Mili ludzie wszystko psują, bo przy nich orientujesz się,
jak okrutnie potraktowałaś matkę, kiedy ostatnio zadzwoniła, jak przykro było
tej staruszce w kolejce do kasy po kontakcie z tobą, jak niewiele kosztowałoby
cię jednak dać cynk koleżance itd.
Tacy mili ludzie, którzy jednak nie są bigotami, ale za to
serio myślą o innych, szkodzą tylko na ego tych dumnych z bycia niemiłymi osób.
Także sorry, dupku, który chcesz czuć się lepszy, bo nie chce ci się poświęcić
bliźniemu minuty uwagi, jednak średnio mnie boli twój żal.
Myślę, że jak powiedziała niedawno Ellen Page, świat byłby
dużo lepszy, gdyby ludzie chcieli włożyć minimum wysiłku w bycie mniej
okropnymi dla siebie nawzajem.
I może gdyby jeszcze potrafili się zdrowo wkurwić kiedy dzieje się coś złego.
No comments:
Post a Comment