Wednesday, April 2, 2014

Sorry, nie zadaję się z miłymi

Mili ludzie, mimo tego jak dzielnie stosują się do rad, których słuchali całe dzieciństwo, w niektórych kręgach mają kiepską reputację. Takie z nich promyczki słońca, które zachęcają do kupna okularów przeciwsłonecznych o powierzchni równej powierzchni twarzy, albo słoneczniki, które ochoczo odwracają się do światła. A potem wszędzie nasypane łupinami. Są traktowani jako osoby podejrzane (prawdopodobnie czegoś chcą, albo za twoimi plecami sypiają z twoją matką), nudne i mało inteligentne. Pełen inteligentnego bólu dupy facebookowy fanpage "Mili ludzie to zaraza" pisze o nich "Mili ludzie jedzą Actimele. Miłych ludzi SZOKUJE matka Madzi. Jak można być takim NIECZUŁYM? Mili ludzie zawsze DOBRZE Ci doradzą, żeby nikomu nie zrobiło się przykro. Tylko nie WYDZIWIAJ."
No dobrze, ale właściwie co w tym złego? Co komu szkodzi, że ktoś doprowadził do perfekcji używanie nieco drętwych eufemizmów, naprawdę przejmuje się losem głodnych dzieci, albo zaczyna zdania od "ale czy to trzeba od razu...?

Są dwa sposoby, w jakie miła osoba może być szkodliwa.

1. Jest bierna i nie potrafi się wkurzyć na złe rzeczy. Niestety, mili ludzi potrafią uprzejmie przyzwalać na bardzo niemiłe rzeczy, takie jak przemoc domowa ("nieuprzejmie jest się wtrącać"), gwałt ("porządne dziewczyny jednak nie powinny same łazić po nocy"), różne formy niesprawiedliwości społecznej ("u nas w domu na szczęście nie mamy takich problemów, wszyscy są heteroseksualnymi katolikami, którzy chcą mieć dzieci i NIGDY się nie rozwodzą") albo po prostu zwykłe niewygodne sytuacje, które łatwo można by naprawić ("a po co się czepiać, że tak niesprawiedliwie ocenia; robi co może, a do końca semestru jakoś dotrwamy").
Czasem faktycznie miła osoba może być też nudna i tępawa (zakładam że to strategia kompensacyjna, żeby nie być tak totalnie odrzuconym). Nie sądzę, żeby była jakaś bezpośrednia korelacja między IQ a poziomem dobrych chęci, ale wtedy faktycznie ktoś taki stwarza zagrożenie dla zdrowia podnosząc ciśnienie ludziom w swoim otoczeniu.

2. Jednak często kiedy słyszę marudzenie o tym, że ktoś tam jest miły, widzę sytuację tak:



Tak, moi drodzy, bycie miłym dla innych wymaga wysiłku. Nikt nie lubi poczucia winy/porażki, kiedy dysfunkcja procesu motywacji lub generalny hejt na rzeczywistość sprawia, że wychodzimy na zgreda. Dobrym rozwiązaniem jest zatem otoczyć się jeszcze gorszymi zgredami, żeby przez kontrast nie uchodzić za oślizgłą istotę ludzką, której w razie czego nikomu nie będzie szkoda. Mili ludzie wszystko psują, bo przy nich orientujesz się, jak okrutnie potraktowałaś matkę, kiedy ostatnio zadzwoniła, jak przykro było tej staruszce w kolejce do kasy po kontakcie z tobą, jak niewiele kosztowałoby cię jednak dać cynk koleżance itd.
Tacy mili ludzie, którzy jednak nie są bigotami, ale za to serio myślą o innych, szkodzą tylko na ego tych dumnych z bycia niemiłymi osób. Także sorry, dupku, który chcesz czuć się lepszy, bo nie chce ci się poświęcić bliźniemu minuty uwagi, jednak średnio mnie boli twój żal.


Myślę, że jak powiedziała niedawno Ellen Page, świat byłby dużo lepszy, gdyby ludzie chcieli włożyć minimum wysiłku w bycie mniej okropnymi dla siebie nawzajem.



I może gdyby jeszcze potrafili się zdrowo wkurwić kiedy dzieje się coś złego.

No comments:

Post a Comment