Wednesday, October 1, 2014

Sztuka i sztuczki (RANT)

Od dłuższego czasu ciężko mnie irytuje robienie z ciuchów i kosmetyków sposobu na życie i jedynego zainteresowania godnego atrakcyjnej dziewczyny/kobiety. Denerwuje mnie zbyt silne skupianie się na opakowaniu a nie zawartości, tworzenie kretyńskiego żargonu i masa śmierdzącego na kilometr zdesperowanego prymitywnego dążenia do zaspokojenia potrzeby fizjologicznej jaką jest bycie popularną i atrakcyjną. I robienie celebrytek, czyli autorytetów (wiem, że to smutne) z aroganckich, pazernych, rozpieszczonych i niedouczonych zer.



Autorzy wypowiedzi pozostają anonimowi w ramach programu ochrony świadków


Co jednak wprawia mnie w niedowierzanie graniczące z ponurą fascynacją, to próba podniesienia dbałości o wygląd do rangi sztuki. I nie mówię tu o artystach-projektantach itd. Mowa o pierwszej lepszej panience po kursie/szkółce, fashion blogerce albo ich fankach. Wszystko jest "sztuką", każdy pomalowany paznokieć jest "pracą", a każdy kto jest w stanie przykleić drugiej osobie sztuczne rzęsy jest "artystą". To robi się równie absurdalne jak to:

www.spoldzielczoscswietokrzyska.pl

Mam wrażenie, że po prostu to sposób na podniesienie sobie samooceny, a i zyskowne zjawisko (może i celowo podsycane <teorie spiskowe: on>) dla firm związanych z całym tym biznesem. Może nie uczyłam się najlepiej w szkole, może nie mam szczególnych talentów, ale wiem jak dbać o wygląd. Brawo, zawsze jakaś pociecha. A WŁAŚNIE ŻE NIE. Skoro ciało i wygląd to najważniejsze rzeczy w życiu, to znaczy, że moje zajęcie jest najświętszą sztuką naszej cywilizacji.
Co kiedyś robiły takie laski? Zamiast gwiazdorzyć szły do zawodówki i zostawały dobrymi fryzjerkami itd. A teraz? Zakładają instagrama i piszą posty sponsorowane dla producentów margaryny light. Tak, oczywiście im zazdroszczę i tak, mam owłosiony pępek i piszę to płacząc nad moim nędznym losem, a moje łzy padają na "Krytykę czystego rozumu", analogową na papierze, kiedy nieudolnie ocieram je tłustym hajsem ze stypendium dla przegranych kujonów (wypłacanym w bitcoinach). I właśnie dlatego szlag mnie trafia jak widzę mnożące się szybko zastępy kobiet, których głównymi życiowymi wartościami są drogie marki i wyglądanie luksusowo, czyli po prostu wydawanie pieniędzy i noszenie ich na sobie w możliwie widoczny sposób, a do tego nazywając to wszystko sztuką.

I z całym szacunkiem dla fachowca robiącego dobrze swoją robotę. No właśnie, fachowca.


VS.


Dodam, że pani Usługi specjalistyczne malowała tak, że modelki wyglądały jak reklamy perfum, więc chyba dobrze. Co do modelek Pani Artysty -  widziałam fortunniejsze wypadki na wiejskiej dyskotece (tak, byłam na takiej). Myślę, że to dobra ilustracja całego zjawiska - ci co umieją - robią, ci co nie - ogłaszają się artystami. Czy jest jakiś wstyd w świadczeniu usług specjalistycznych? Albo w brzmieniu jak dorosła, poważna osoba, kiedy ktoś nas zapyta co robimy w życiu? No kurwa.

No comments:

Post a Comment