Moje zdanie na temat prywatnych uczelni jest proste; są one dla osób o ambicjach przerastających ich możliwości. Ta konkretnie szkoła wybrała sobie ciekawy target - ludzi bez pomysłu na siebie, nie bardzo chcących studiować, ale do tego zmuszonych (prawdopodobnie przez rodziców, których stać na takie aspiracje).
Potencjalny klient-student ma prawa:
1. Masz prawo nie wiedzieć jak potoczy się Twoje życie i jaki zawód w przyszłości będziesz wykonywać!
2. Masz prawo władać jedynie językiem polskim!
3. Masz w końcu prawo nie studiować i po prostu spełniać swoje marzenia!
Szkoła stawia jednak pytania:
1. ale czy warto zmarnować bezcenny czas na studiowanie czegoś, co może okazać się całkowicie nieprzydatne?
2. ale czy to pomoże Tobie w nawiązywaniu kontaktów i poznawaniu świata ? [Tu mój niepokój dotyczący szkoły LINGWISTYCZNEJ rośnie, gdy widzę spację przed znakiem zapytania i "Tobie" tam, gdzie powinno być "Ci".]
3. ale czy otaczające Ciebie społeczeństwo to zaakceptuje ? [Dramat z interpunkcją i zaimkiem postępuje. Do tego niestety spełnianie marzeń zamiast studiowania w wykonaniu tak wybranego targetu dziwnie nie kojarzy mi się z samodzielnością i np. zarabianiem na siebie, a raczej z imprezami i podróżami za hajs matki, więc może to nie tylko problem społecznej stygmatyzacji?]
Szkoła obiecuje:
Czy możesz to wszystko pogodzić ?
Możesz!
Możesz połączyć rozwój swoich pasji z czasem na zastanowienie się co dalej, odpowiadając jednocześnie na społeczne oczekiwania.
Czy tylko mi brzmi to trochę jak "nie martw się, starzy i tak dadzą ci kasę na cokolwiek, więc zawsze możesz poudawać, że się uczysz i jeszcze nie będą się czepiać"?
Może to nie mój problem. Ale ta szkoła oferuje w trzy lata oba zawody, którymi się zajmuję (jak większość takich przechowalni dorosłych dzieci). Szkoda. Może i na rynku pracy jej absolwenci nie będą mi i moim przyjaciołom zagrażać, ale prestiż zawodu cierpi. Bo przecież nauczycielem i tłumaczem może zostać każdy, tak w międzyczasie, kiedy będzie się zastanawiał poważnie nad swoim życiem. Za niewielką miesięczną opłatą.
No i serio mam problem z logiką w retoryce tej kampanii. Czy to nie brzmi czasem jak jeden wielki strzał w stopę?
![]() |
Ironia. Mój ulubiony owoc, tylko trochę cierpki. |
Pięć minut później widziałam reklamę kolejnej prywatnej szkoły oferującej psychologię w biznesie mody. Podejrzewam, że licencjat otwiera drogę do zamkniętego zawodu fashionbloggerki. Ta szkoła za to udaje, że jacha, warto studiować i to bez nacisku mamusi.
Nie wiem co gorsze.
No comments:
Post a Comment