Tuesday, July 8, 2014

Nie studiuj na naszej uczelni już dziś. Licencjat gratis.

Prywatne szkoły wyższe sięgają po odważne formy reklamy (bo darmowe tablety to jednak trochę przypał). W warszawskim metrze zobaczyłam czarno-biały banerek zapraszający na niestudiuj.pl. Zapamiętałam nazwę strony zaciekawiona rażącym błędem interpunkcyjnym w zaledwie dwuzdaniowej reklamie. Reklamie, jak się okazało, Lingwistycznej Szkoły Wyższej.

Moje zdanie na temat prywatnych uczelni jest proste; są one dla osób o ambicjach przerastających ich możliwości. Ta konkretnie szkoła wybrała sobie ciekawy target - ludzi bez pomysłu na siebie, nie bardzo chcących studiować, ale do tego zmuszonych (prawdopodobnie przez rodziców, których stać na takie aspiracje).
Potencjalny klient-student ma prawa:

1. Masz prawo nie wiedzieć jak potoczy się Twoje życie i jaki zawód w przyszłości będziesz wykonywać!

2. Masz prawo władać jedynie językiem polskim!

3. Masz w końcu prawo nie studiować  i po prostu spełniać swoje marzenia!

Szkoła stawia jednak pytania:

1. ale czy warto zmarnować bezcenny czas na studiowanie czegoś, co może okazać się całkowicie nieprzydatne?

2. ale czy to pomoże Tobie w nawiązywaniu kontaktów i poznawaniu świata ?  [Tu mój niepokój dotyczący szkoły LINGWISTYCZNEJ rośnie, gdy widzę spację przed znakiem zapytania i "Tobie" tam, gdzie powinno być "Ci".]

3. ale czy otaczające Ciebie społeczeństwo to zaakceptuje ? [Dramat z interpunkcją i zaimkiem postępuje. Do tego niestety spełnianie marzeń zamiast studiowania w wykonaniu tak wybranego targetu dziwnie nie kojarzy mi się z samodzielnością i np. zarabianiem na siebie, a raczej z imprezami i podróżami za hajs matki, więc może to nie tylko problem społecznej stygmatyzacji?]

Szkoła obiecuje:

Czy możesz to wszystko pogodzić ?

Możesz!

Możesz połączyć rozwój swoich pasji z czasem na zastanowienie się co dalej, odpowiadając jednocześnie na społeczne oczekiwania. 

Czy tylko mi brzmi to trochę jak "nie martw się, starzy i tak dadzą ci kasę na cokolwiek, więc zawsze możesz poudawać, że się uczysz i jeszcze nie będą się czepiać"?

Może to nie mój problem. Ale ta szkoła oferuje w trzy lata oba zawody, którymi się zajmuję (jak większość takich przechowalni dorosłych dzieci). Szkoda. Może i na rynku pracy jej absolwenci nie będą mi i moim przyjaciołom zagrażać, ale prestiż zawodu cierpi. Bo przecież nauczycielem i tłumaczem może zostać każdy, tak w międzyczasie, kiedy będzie się zastanawiał poważnie nad swoim życiem. Za niewielką miesięczną opłatą.

No i serio mam problem z logiką w retoryce tej kampanii. Czy to nie brzmi czasem jak jeden wielki strzał w stopę?

Ironia. Mój ulubiony owoc, tylko trochę cierpki.


Pięć minut później widziałam reklamę kolejnej prywatnej szkoły oferującej psychologię w biznesie mody. Podejrzewam, że licencjat otwiera drogę do zamkniętego zawodu fashionbloggerki. Ta szkoła za to udaje, że jacha, warto studiować i to bez nacisku mamusi. 

Nie wiem co gorsze. 

No comments:

Post a Comment