Saturday, July 12, 2014

Za twarde na feminizm


Uwaga: dla pełnego odbioru tekstu zalecam ten oto soundtrack.


Twarde kobiety
Robimy wszystko to, co potrafią mężczyźni. Dorównujemy im.
I dlatego musimy to robić osobno, "na obcasach" albo "w spódnicy". Chwytamy się tępej płciowej polaryzacji nawet w konkretnym zajęciu takim jak gry czy samochody.
Odgradzamy się kobiecą "Kobiecą tematyką". Wszystkie piszemy blogi o fitnesie, lajfstajlu, makijażu i przeplatamy to "opiniotwórczością". Wszystkie inne tematy trzeba wrzucić pod szyld specjalnej troski "uwaga, kobieta porusza się po obcym gruncie". Walcie się, będę pisać o czym chcę, a jeśli mi się spodoba, będę się uczyć makijażu i farbowania włosów (bo wie co robi) od niego:

Michael James on YouTube
Wojowniczki. Często odżegnują się od feministek, bo w przeciwieństwie do nich są przecież kobiece i delikatne, ale też silne. W zasadzie tak silne, że dominują facetów. To znaczy chcą mieć swojego faceta/kolejnych kochanków, ale od razu równouprawnienie? Facet to facet, wiadomo, nie pogadasz, a laska to silna jednostka! Dochodzi do absurdów, gdy dzielne, silne kobiety same przedstawiają swoją płeć jako ułomną. Moja przyjaciółka miała ostatnio przyjemność (?) wysłuchać wykładu Krystyny Jandy. Janda poproszona o pytania usłyszała od pewnej silnej studentki jakże spierdolone, lecz notoryczne pytanie:

"Prowadzi pani sama swój teatr, jest kobietą biznesu. Jak radzi sobie z tym pani, będąc kobietą?"


Serio?

To ma niby świadczyć o sile kobiety? Wyobrażacie sobie pytanie: "jest pan znanym maklerem giełdowym, jak radzi pan sobie w tym biznesie będąc mężczyzną?".  Przedstawianie kobiety, która wykonuje wymagający zawód czy prowadzi własny biznes w kategoriach ponadprzeciętnego wyczynu sugeruje, że kobieta generalnie nie jest przystosowana by ciężko pracować albo być odważną. 
Byłam świadkiem fejsbukowej dyskusji, w której niezwykle eksponująca swoją kobiecą moc i wyższość nad mężczyznami dziewczyna wypaliła do mojego kolegi z uczelni :

"Ja już was znam! Nigdy nie uwierzę mężczyźnie, nawet kiedy przyznaje mi rację!"

To właśnie NIE JEST feminizm. Jeśli chcesz żyć w świecie, w którym i mężczyźni, i kobiety są traktowani poważnie i z szacunkiem NIE MOŻESZ z zasady odrzucać drugiej strony (sama tworzysz te barykady, moja droga) i NIE MOŻESZ dobrowolnie wykluczać się z dyskusji, w której biorą udział mężczyźni. Ograniczasz się tak bardzo, że na samą myśl dostaję klaustrofobii. O czym możesz bezpiecznie porozmawiać, na 100% tylko między nami kobietkami? O zachodzeniu w ciążę podstępem? O tipsach? Uważaj, nawet na Kafe nie masz pełnej gwarancji. 

I TERAZ CO MNIE WKURZA W TYM NAJBARDZIEJ

Silne, dzielne i niezależne kobiety, które świadomie używają kobiecych wdzięków są tymi, których powinni nienawidzić hejterzy feministek. To one mają mężczyzn za idiotów i to z nimi nie można się dogadać. A jednak to kobiety, które śmią nazwać się feministkami mają przerąbane nawet gdy usiłują łagodnie powiedzieć coś bardzo sensownego. Zrobię sobie jaja z tego: 
insynuując, że to pułapka, żeby laska uciekała przed leniem jak przeczyta te naklejki jak facet klęknie. 
NIE. TO NIE ŻARTY. JA ZAATAKOWAŁAM MĘŻCZYZN.
Jak śmiałam. Natomiast wypowiedzi z gatunku "mężczyźni kochają zołzy" są okej. Nigdy tego nie zrozumiem. 













Dziewczyno, wybieraj. Rób swoje wśród innych ludzi, albo pchaj we wszystko swoje damulkowate pretensje i wyglądaj tak:

(to znaczy fajne ciało, ale tak się serio bardzo niewygodnie gra)

No comments:

Post a Comment